sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 4




Oczami Jacka:
Niczego nie czułem, w moim umyśle panowała ciemność z coraz częściej pojawiającymi się koszmarami. Wiedziałem czyja to sprawka, straszne sny męczyły mnie bezlitośnie nie dając ani chwili spokoju. Stawały się coraz bardziej przerażające i uciążliwe. Śniła mi się moja kochana mama, jak zwykle pełna pogodnego ducha i uśmiechnięta, nagle zza korytarza wyskoczyłem ja, w ręku trzymałem nóż, dźgnołem ją nim bez najmniejszych skrupułów. Wiła się z bólu i krzyczała moje imię. Miałem tego serdecznie dosyć, koszmary chciały bym zwariował ze zgryzoty. Musiałem to jakoś przetrzymać, ale czułem, że gdy jeszcze jeden taki chory sen napatoczy się do mojej głowy to chyba oszaleję. I znów się zaczyna.... tym razem przyśniła mi się moja młodsza siostra... szliśmy razem na łyżwy. Co znowu te koszmary wymyśliły ?! Tak samo jak w przeszłości pod Emmą zaczął załamywać się lód, tylko tym razem zamiast jej pomuc, pchnołem ją swoim kijem, a ona wpadła do lodowatej wody i utoneła. Zebrało mi się na łzy, teraz te sadystyczne koniki przesadziły. Wiedziałem że to nie była prawda, ale sny były tak realne, że zdawało mi się jakby to była rzeczywistość. W następnym koszmarze znajdowałem się na Biegunie Północnym, dokładniej w bazie Northa. Wokuł mnie leżały trupy wszystkich strażników i małych zębuszek. To był przerażający widok. Po chwili od tyłu podszedł do mnie Mrok i złapał moje ramię mówiąc.
-Dobra robota Jack.
Szczęśliwym trafem w końcu otworzyłem oczy, nie musiałem już oglądać wymysłów psychopatycznego czarnego pana. Rozjejrzałem się z niepokojem po otoczeniu, nie pamiętałem zbyt dobrze wydażeń sprzed snu, więc wolałem na wszelki wypadek zachować środki ostrożności. Zobaczyłem obok siebie.. jak ona miała na imię? Ah tak, Katie. Od razu poczułem się spokojniejszy.
-Gdzie ja jestem? -spytałem zachrypniętym głosem.
-W lecznicy.-odpowiedziała.
-Aaa gdzie jest lecznica? -posłałem jej figlarny uśmieszek.
Zaśmiała się.
-W Obozie Herosów.
-A gdzie się znajduje Obóz Herosów?- znowu idiotycznie ją zapytałem.
-W lesie... dobra wystarczy juz tych pytań-uciszyła mnie zanim zdążyłem zadać kolejne.-Teraz najważniejsze jest twoje zdrowie, jak się czujesz?
Przespałeś całe trzy godziny.-dodała.
Przeleciałem po sobie wzrokiem, obrażenia się zagoiły i już nie odczuwałem bólu.
-Jest dobrze, tylko nie rozumiem jak moje rany mogły się tak szybko zasklepić?
W prawdzie posiadałem kamień strażnika, który mógł mnie wyleczyć, ale on nie miał tak natychmiastowych efektów.
-Mamy swoje sposoby.... cieszę się że już ci lepiej.
Po tej krótkiej wymianie zdań, nastąpiła niezręczna cisza. Dopiero gdy Percy przyszedł wraz z jakąś dziewczyną, rozmowa rozpoczeła się na nowo.
-Cześć Jack, jestem Annabeth Chese, córka Ateny. Znajomi mówią na mnie Ann.-przedstawiła się blondynka.
-Hej-odpowiedziałem zmieszany.
Obie dziewczyny się zaśmiały. Po chwili Percy się do nich przyłączył. Gdy popatrzyłem na nich urażony, przestali się śmiać.
-A więc opowiedz nam coś o sobie.-zaproponował Percy.
Więc zacząłem opowiadać, o mojej mocy, Mroku, strażnikach i wielu innych rzeczach. Trwało to może dziesięć minut, miałem w tym wprawę, wiele osób pytało się o moją przeszłość. Nie bałem się że użyją tego przeciwko mnie, wiedziałem że mogę im zaufać.

~Truskaweczka

 
https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/10994712_447762408709069_832827506_n.jpg?oh=80a34413f16065969d059f7343773349&oe=54E134B9&__gda__=1424116004_e4aa6f9d30796509fbc4396efb0aaeaa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz