niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 3



Oczami Jacka:
Nico i nieznajomy, w zieli mnie pod ramiona, nie sprzeciwiałem się, wiedziałem że jest ze mną źle. Ledwo trzymałem się na nogach i chciało mi się wymiotować. Do tego moje rany nie przestawały krwawić i wdało się zakażenie. Stopa okropnie piekła, zdawało mi się jakby ktoś co chwila wbijał w nią nóż. Spojrzałem wdzięcznie na zielonookiego, gdyby nie on, musiałbym teraz czołgać się do domu Northa. Nico wziął moją laskę w wolną rękę, a swój miecz schował do pochwy. Podziękowałbym gdybym mógł, nie mogłem wydać z siebie żadnego dźwięku. Chciałem zapytać kim jest nieznajomy, ale musiałem zaczekać. Na szczęście zielonooki sam odgadł moje zamiary.
-Nazywam się Percy Jackson.
Wytężyłem wszystkie siły by się uśmiechnąć. Już polubiłem tego gościa, był bardziej tolerancyjny niż swój kolega. Chciałem jeszcze dowiedzieć się, gdzie mnie zabierają, ale Percy już zwracał uwagę na coś innego. Spojrzałem wymownie na Nica. Popatrzył na mnie znudzony i powiedział.
-Jak dojdziemy to zobaczysz.
Posłałem mu złowrogie spojrzenie. Jedyne co wiedziałem, to że kierujemy się w stronę jakiegoś obozu.
Szliśmy bardzo długo, zdawało się to ciągnąć jakby całe wieki, w rzeczywistości byliśmy w drodze nie całe półgodziny. W ciągu tego czasu doszczętnie wyczerpałem swoją energię, nawet nie miałem siły podnieść swoich powiek. Co chwila zasypiałem i się budziłem. Miałem serdecznie dość tej całej podróży. Gdybyśmy nie byli ranni, trwałoby to może 10 minut. Ciągle chciało mi się wymiotować ale starałem się powstrzymać. Cały czas szliśmy przez las, nie miałem nic innego do roboty, więc zacząłem zastanawiać się gdzie znajduje się obóz. Dopadł mnie okropny ból brzucha, całkowicie odechciało mi się rozmyślań. Wkrótce usnąłem znużony drogą.
Gdy tylko otworzyłem oczy, ujrzałem przed sobą mnóstwo małych domków, ognisk i różnych innych rzeczy związanych z biwakiem. Doszłem do wniosku że to musi być ten dziwny obóz. Gdy zbliżyliśmy się trochę bardziej spostrzegłem że w obozie nie znajdują się sami herosi, wypatrzyłem też satyry. Znałem je tylko z opowiadań i legend, nigdy nie widziałem ich na oczy. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie, ale nie dałem tego po sobie poznać, nie chciałem dać satysfakcji Nicowi. W końcu doszliśmy, mogłem odetchnąć z ulgą. Jakby na zawołanie zleciał się cały obóz by zobaczyć nowego przybysza, czyli mnie. Poczułem się bardzo nieswojo, gdy wszyscy przewiercali mnie wzrokiem. Widzą na codzień smoki, olbrzymy i inne stwory, a dziwi ich woidok białowłosego, rannego chłopaka. Po niezręcznej ciszy, odezwał się Percy.
-Przedstawiam wam Jacka, został mocno ranny podczas walki więc zaoferowałem mu pomoc. Zgodzicie się jeżeli zostanie u nas na dłuższy czas?
-Jasne.
Odpowiedzieli wszyscy bez najmniejszej wątpliwości. Odrazu poczułem się jak w domu. Widać było że słowo Percego jest tu bardzo szanowane, prawdopodobnie był kimś w rodzaju wodza. Podeszła do mnie dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami, była bardzo ładna. Wstałem o własnych siłach, by się przywitać.
-Cześć, nazywam się Katie Gardner.
-Hej....-odpowiedziałem niepewnie.- Jestem Jack Frost.
-To już wiem.-zaśmiała się.
Zrobiłem się cały czerwony. Widząc moje zakłopotanie, postanowiła zmienić temat.
-Może oprowadzeń cię po obozie?
-Jasne, z przyjemnością.
Tym razem odpowiedziałem pewniej. Na jej twarzy pojawił się uroczy rumieniec. Nagle poczułem jak nogi się podemną uginają, jednocześnie poczułem ogromny ból we wszystkich ranach. Wrzasnąłem, poczym upadłem na ziemię. Ból był okropny, jakby palono mnie żywcem. Ujrzałem tylko zatroskaną i zapłakaną twarz Katie, a potem nastąpiła ciemność.

~Truskaweczka



1 komentarz: