sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 6



Oczami Jane:
Willa i Nicka nie było już od dłuższego czasu, najwyraźniej coś ich zatrzymało. Nie chciało mi się dłużej spać, dlatego wstałam z łóżka by rozprostować nogi. Powoli zaczynało mi się nudzić, więc postanowiłam sobie pośpiewać. Gdy zaczęłam nucić fragment mojej ulubionej piosenki, usłyszałam tupot stup uderzających o posadzkę. To był Jack.
 -Ładnie śpiewasz. -powiedział wchodząc.
Zaczerwieniłam się, aż tak bardzo było mnie słychać?
-Dziękuję -bąknęłam Okazało się że był z nim Will.
-Mogłabyś być piosenkarką, naprawdę masz mocny głos.
Zdałam sobie sprawę, że słyszeli mnie wszyscy znajdujący się w lecznicy. Chyba za bardzo dałam się ponieść.
-Nie przejmuj się księżniczko, ściany są dźwiękom szczelne. -uspokoił mnie Will.- -Usłyszeliśmy cię dopiero wtedy, gdy stanieliśmy pod drzwiami.
Odetchnęłam z ulgą, jednak nie zrobiłam z siebie całkowitego pośmiewiska.
-Jak się czujesz? -spytał Jack.
-Jest dobrze, ale nadal czuję się winna. Przecież mogłam was zabić.
 -To nie twoja wina. -podniósł mnie na duchu.-Po prostu nie umiesz jeszcze panować nad swoją mocą, pomogę ci.
-Nie wiem czy dam radę.
–Na pewno się uda, przecież księżyc zrobił z ciebie strażniczkę, a do tej funkcji nie wybiera się byle kogo.
Uśmiechnęłam się, Jack umiał pocieszać. Od razu poczułam się lepiej. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę! -odezwał się Will.
 Do pokoju wszedł Nico niosąc na rękach dziewczynę. Uświadomiłam sobie że to ją, prawie zabiłam swoją mocą. Zakręciło mi się w głowie, nie chcę ponownie jej zranić.
 -Jane, wszystko dobrze? -zaniepokoił się Jack. Tylko kiwnęłam głową, nie byłam w stanie mówić. Ta sytuacja zaczęła mnie przerastać.
 -Cześć jestem Angela, dla znajomych Angi. Córka Morfeusza.-przedstawiła się.
 W oczach zaczęły mi się zbierać łzy, jak ja mogłam ją skrzywdzić?/! Angela widząc mój płacz, usiadła obok i mnie przytuliła! Miałam zamiar się odsunąć, lecz ona wtedy bardziej wzmocniła uścisk.
-Nic się nie stało, teraz przynajmniej wszyscy noszą mnie na rękach.-powiedziała, patrząc na Nicka.
Od razu stałam się weselsza.
-Przepraszam. -odparłam- nie chciałam ciebie zranić.
-Każdemu się zdarza, na przykład przeze mnie, moja siostra rozbiła sobie nogę. To znaczy ja jej rozbiłam nogę, ale to szczegół.
Zaśmiałyśmy się, chyba zostaniemy przyjaciółkami. Była bardzo podobna do Jacka, oczywiście pod względem zachowania. Dopiero po paru minutach udało mi się wyswobodzić z jej ramion.
-Angela, trzeba wracać do twojego pokoju, musisz odpocząć. -mruknął Nico.
-No dobrze, już idę. -chyba nie była z tego zadowolona.
-Pójdę z nimi, potrzebują fachowej pomocy. -odparł Will.
Zostałam w pokoju tylko z Jackiem.
-Mógłbyś mi powiedzieć coś o tej przepowiedni? -zagadnęłam.
-Oczywiście. -zaczął swoje opowiadanie. -Nasz drogi księżyc miał stworzyć nowego strażnika, gdy Mrok zacznie odzyskiwać siły i stanie się silniejszy. Nie wierzyliśmy że ta chwila wogule nadejdzie, więc nie spodziewaliśmy się twojego przybycia.
-To jest nas więcej?/!
-Tak, istnieje Piaskowy Ludek, Święty Mikołaj, Zając Wielkanocny i Wróżka Zębuszka.
-Mam nadzieję że kiedyś ich poznam, a kim jest Mrok?
 -To nasz odwieczny wróg, chce podbić cały świat by wszędzie panowała ciemność. Służą mu koszmary i inne mroczne stworzenia. Ale jego głównym celem jest uśmiercenie wszystkich strażników.
 -Już go nie lubię. -stwierdziłam.
-Dobrze, bo od teraz, ciebie też chce zniszczyć. Już zapewne wie o wyborze nowego strażnika.
-Są jeszcze jakieś ważne sprawy, o których chciałbyś mi powiedzieć?
-Tak, strażnicy zyskują siłę dzięki wierzącym w nich dzieciom. Jeżeli poczujesz się gorzej to oznacza, że przestały w ciebie wierzyć. Więc nie zdziw się gdy będziesz przechodzić przez ludzi jak duch, najpierw musisz sprawić żeby uwierzyli.
-Rozumiem...i bardzo ci dziękuję za pomoc, bez ciebie na pewno nie dałabym sobie rady.
-Nie ma sprawy, to był mój obowiązek. A teraz pozwól jeżeli pójdę się położyć, jestem wykończony.
-Dobrze, do zobaczenia.
–Do zobaczenia.
I znowu zostałam sama.

https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/10815679_453912354760741_1705057294_n.jpg?oh=258624c2eab13f8088b4281b3e192127&oe=54F3E624&__gda__=1425335092_9afe5238f4e90e70f39c638a93da578b

piątek, 27 lutego 2015

Uwaga!

Hej kochani!
To blog naszej koleżanki, prosimy czytaj cie i komętujcie ;)
Opowiada on o przyganach Raf, Siarkusa i ich przyjaciół. My czytamy codziennie!
Czytajcie nie zwiedzicie się <3

Link: http://rafisiarkus.blogspot.com/2015/02/wstep-do-odcinka-9.html?showComment=1425073664374#c3367397260311959519

#Nida i ~Truskaweczka

Ps. Kto by chciał taki tapczan? ;)
Ja poproszę <3
 #Nida

https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t34.0-12/11040708_453616448123665_1016367994_n.jpg?oh=07af5beafbe7cd70ee1516624fc51e5a&oe=54F373CC&__gda__=1425223596_50ebd2683cc99064098529efa9f08b84

Rozdział 6



Oczami Nicka:
-Nico! Co ty wyrabiasz! Zachowujesz się jak dziedziak! –zaczął Travis.
-Znowu moja wina! To on zaczął! Czemu zawsze mnie obwiniacie?!
-Bo jesteś! Już i tak wystarczająco namieszałeś!
-Tak jak zawsze!? –zapytałem, ale nie czekałem na odpowiedź i odbiegłem.
Czemu zawsze jest moja wina?! No czemu? Szedłem korytarzem kiedy zaatakowała mnie klamka! Prawie mnie uderzyła, ale odskoczyłem. Kto to mógł być, jak nie mój ‘’Najdroższy przyjaciel’’ wraz z jaką nieznana mi dziewczyną.
-Co ty wyrabiasz?!
-Nie czas na pytania –sykną  -Macie gdzieś wolne pokoje?
-Tak, powinny się znaleźć.. ale o co chodzi?
-Zaprowadź mnie do jednego z nich.
 -Magiczne słowo... yhm?
-Proszę, a teraz rusz swoją mroczną dupę i pokaż mi ten pokój!
Kim on do Hadesa jest, żeby mi rozkazywać?! Popatrzyłem się na niego wymownie, ale nie chciałem znowu kłótni. Zaprowadziłem ich do jakiegoś pokoju. Położył tak dziewczynę, bawił się z nią i na końcu uśpił. Ciekawe swoją drogą czy Angela tak umie? W końcu jest dzieckiem Morfeusza. Ja jestem dzieckiem Hadesa i umiem przywoływać umarlaków. Dobra nie ważne.
-To ona. –powiedział albinos.
-Co ona?
-Ona zraniła tą dziewczynę……
-Angele?
-Angela. Ładne imię. Tak ją. Przepraszam że cię oskarżałem, nie miałem racji.
-Każdy ma prawo się pomylić, tylko nie myśl sobie że cię teraz polubię albinosie.
-Dobrze Mroczku –uśmiechną się.
Miałem już powiedzieć coś tupu:” Ja mówię serio”, ale wszedł Will.
-Semika. Angi jest już w łóżeczku. Śpi jak aniołek. Położyłem ją w pokoju z Jackiem. Chyba nie jesteś zły, co? Polubicie się. W każdym razie zatrzymam ją tu kilka dni, na obserwacji. A co to za ślicznotka?
-Nie ma sprawy chętnie ją poznam. To jest Jane. Jest strażniczką jak ja….
-Zaraz zaraz –przerwałem mu- To jest więcej takich jak ty? O Bogowie!
-Nico –powiedział sarkastycznie Will- Jaki ty jesteś miły dla Jacka. To takie urocze –poklepał mnie po głowie.
Will i Jack zaśmiali się.
-Bardzo śmieszne.
-Dobra. To strażniczka miłości. To ona zraniła Angi, ale to nie jej wina. Neumie na razie  nad nią panować.
-To zrozumiałe. Niech się nie martwi nic nie jest naszej ślicznej herosce. Idź połóż się Jack.
-Ok.
Jack wyszedł, a ja zostałem z Willem i Jane, ale ona spała.
-I jak u ciebie Will? Radzisz sobie jako grupowy?
-A czemu miałby sobie nie radzić? W końcu też jestem synem Apolla.
-Gdzie jest Jack? –powiedziała dziewczyna
-Spokojnie, poszedł się położyć. Jestem Will. Miło mi poznać ślicznotko. Nie przejmuj się tym wypadkiem z Angi nic jej nie jest, wiem co mówię jestem uzdrowicielem. Syn Apolla się kłania
-Apolla?! Przecież to bóg Grecki!
-Oni istnieją. Wiem ciężko uwierzyć, ale w końcu jesteś jakąś strażniczką, nie?
-Tak, Will. A ty to kto?
-Nico di Angelo, syn Hadesa.
-Widać to po tobie, taki mroczny jesteś.
-Nieprawda Jane, Nico jest przesłodki. Całkiem jak cytryna. –Will uszczypną mnie w policzek i zaśmiał się. –A teraz odpocznij, a my zobaczymy co u naszej przepięknej.
-Dobrze, panie lekarzu. –uśmiechnęła się i położyła się.
-Chodźmy –powiedział i pociągną mnie za rękaw.




Chwilę później weszliśmy do pokoju w którym Angela i Jack śmiali się i byli cali w śniegu.
 -I co poznaliście się już? –zapytał Will
-Jasne –powiedziała- Ale co mi się wogule stało?
Nikt nie odpowiedział tylko wymieniliśmy spojrzenia, ale musiałem coś jej powiedzieć:
-To był wypadek. Taka jedna dziewczyna cię omyłkowo uderzyła.
-Wypadki chodzą po ludziach, a zwłaszcza kochają mnie –powiedziała i próbowała wstać, ale zachwiała się więc podbiegłem i potrzymałem ją.
-Dziękuję. Chyba przy was nie mam szans się przewrócić.
-Raczej nie –powiedziałem-Jack Jane się przebudziła.
-To ona mnie zraniła?
-Tak –powiedział Jack- Will, zaprowadź mnie tam, dobrze?
-Jasne, Choćmy!
Wyszli i zostałem sam z Angi.
-Bardzo boli?- zapytałem
-Nie. Ale miałam dziwny sen. Czy każdy tak ma?
-Niestety. Nie zostawiłaś czegoś?
-Mój miecz! Gdzie…. –ale nie dokończyła, ponieważ wysunęła zza siebie jej mieczyk.
-Nico –powiedziała tak jakbym co najmniej uratował jej życie.
-Nie ma sprawy.
-Dzięki, kochany jesteś. Dobra lepiej mi opowiadaj jak to było z Jackiem –usiadła a łóżku i machnęła, żeby usiadł koło niej.
Opowiedziałem jej wszystko, a ona z zaciekawieniem słuchała.
Dziwnie się czułem kiedy ja nawijam, a ona nic nie mówi. W końcu zapytała mnie:
-I on tak na ciebie skoczył?
-Tak.
-I ty miałeś miecz?
-Tak.
-I on go widział?
-Tak.
-I chciał bić się z tobą laską?
-Tak.
-Jaki przypał! –zaczęliśmy się śmiać- Jak ja działam na ludzi.
-Co masz na myśli?
-Nie ważne czy mówię dowcip czy o zabójstwie i tak wszyscy się śmieją.
-Ale Nikt nikogo nie zabił.
-Taki żad Głąbku.
-Głąbku?
-Takie czułe zdrobnienie głąba. Mogę tak do ciebie mówić, prawda?
-Jasne.
-A co to za dziewczyna?
-Jakaś strażniczka.
-Czego?
-Nie wiem.
-To Choćmy się dowiedzieć!
Wstała gwałtownie, i by się przewróciła, ale znowu ją złapałem.
-Uważaj Gapciu, bo nogi ci się jeszcze plączą.
-Zaniesiesz mnie?
-Chyba żartujesz.
-Proszę.
-Niech ci będzie, ale nie przyzwyczajaj się. Jesteś chora to ci pomogę.
-A Kidy będę zdrowa to nie będziesz mnie nosił na rękach? –powiedziała unosząc jedną brew.
-Zobaczymy.
Wiozłem ją na ręce i poszliśmy do Willa, Jane i Jacka

#Nida

 https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/11007490_453612621457381_343246773_n.jpg?oh=825557e5dcfe9e808a7ac12680bd64b8&oe=54F37874&__gda__=1425240425_d11e81ee5ea3c82b9782d8c43ab1db82

Rozdział 6



Oczami Angeli:
Miałam dziwny sen, a raczej paskudny koszmar!. Śniła mi się moja mama, ojczym, przyrodni bracia i ja w wieku mniej więcej 5 lat.
 Siedzieliśmy przed naszym domem na wsi. Był piękny jak zawsze. Na śnieżno białych ścianach oraz kolumnach, pięły się róże. Na spadzistym blado różowym dachu, widniały posążki muz greckich. W ogrodzie przed domem pełno było drzew owocowych, róż, lawendy i ulubionych kwiatów mamy Lilli.  Biegałam wraz rodzeństwem po nim, a rodzice siedzieli na werandzie przy ciasteczkach i herbacie, którą pili z porcelanowych filiżanek z namalowanymi na nich liliami. Mój ojczym czytał gazetę, a mama rzeźbiła coś w drewnie. Kochała to robić! Zawsze popołudniu zamykała się w swojej pracowni, a dodatkowo w niedzielne poranki rzeźbiła coś na werandzie.
-Silvier, Max, Angi –powiedziała mama – chodźcie na ciasteczka. Świeże, przed chwilą upiekłam! Wasze ulubione lawendowe.
-Pycha –krzykneliśmi i zaczęliśmy biec, ale coś nagle w trawie zwróciło moją uwagę. To nie był kwiatek. To coś mieniło się jak złoto. Podeszłabym bliżej, ale mama mnie zawołała:
-Angi! Bo chłopcy ci wszystko zjedzą! No chodź!
-Już idę mamusiu!
Miejsce zmieniło się. Była ciemna noc. Szłam wzdłuż jednego z korytarzy domu, który prowadził do pracowni mamy. Weszłam do niej, ale nie było nikogo. Podeszłam do stołu na którym leżały wióry drewna, skrawki materiału, rozlane farby, plany na zabrudzonych kartkach i piękne czarno złote pudełko z Lilią na wieku. Wzięłam je do rąk, postawiłam na podłodze i otworzyłam je. W środku było wyłażone czarnym aksamitem i był w nim ułożony czarny metal.
—Angelo Black –powiedział jakiś męski, gruby i przerażający głos za mną. Obróciłam się i zobaczyłam mężczyznę w czarnym stroju, jeden szczegół nie miał twarzy, przez cały czas obrazy na niej się zmieniały. Sprawiało to że coraz bardziej chciało mi się spać. Mężczyzna podszedł do mnie, wziął mnie na ręce i zaczął mówić:
-Angelo Black. Jeszcze przyjdzie twój czas! jeszcze wszyscy będą cię znać! Ale teraz moja droga Lilijko, wtul się i uśnij. Idź do krainy, w której jesteś królową Lilio, śpij i śnij. A kto wie? Może prześni ci się coś ważnego. Na razie nie zaprzątaj sobie, swojej ślicznej główki, piękny kwiecie, tymi sprawami. Póki jeszcze możesz.
 Spij, bo tylko sen da ci ukojenie o które w późniejszych latach będziesz się tak modlić. Które będzie ci tak potrzebne, a którego nie otrzymasz. Śpij kwiecie elizejskich pól, Lilio, najdroższy skarbie, największy herosie, największa moja dumo, najpiękniejszy kwiecie, śpij i nie myśl, więcej o tym co teraz ujrzałaś. Spij moja droga.
Mężczyzna położył mnie na kanapie, pocałował w głowę i powiedział ostatni raz do mnie:
-Spij najpiękniejsza, spośród cór podziemia i śnij.
Nigdy więcej już go nie widziałam, a kiedy pytałam moją mamę zasłaniała mi usta i mówiła:
-Kochanie, nie wygaduj takich bzdur, mamy tu alarm, nikt tu by nie wszedł i nie wyszedł bez naszej zgody. A teraz połóż się, bo nienajlepiej wyglądasz, Lilijko.

Czemu ja mam zawsze takie dziwne i nienormalne sny!
-Taki już dar i przekleństwo herosów.
Nagle uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos. Usiadłam na kanapie, ale nie wiedziałam gdzie jestem, ani kto mi odpowiedział, jedno wiedziałam nie znam tej osoby. A tak na marginesie gdzie jest Nico?
-Kim ty jesteś i gdzie jestem? I jeszcze gdzie jest Nico?
-Jestem Will Solace, syn Apolla i uzdrowiciel, jesteś w „szpitalu”, a Nico kłóci się z Jackiem wiec ich wyprosiłem. Przeciesz nie mogłem pozwolić, żeby obudzili taką ranną ślicznotkę, co? –posła mi łobuzerski uśmieszek. Był bardzo wysoki, miał piękne czysto niebieskie oczy i cudne blond włosy.
-Prawda, dziękuję –powiedziałam rumieniąc się.
-Nie ma za co, taka moja dola, pomagam takim ślicznotką jak ty dojść do zdrowia. Możesz wstać?
-Spróbuję.
Sunęłam się z kanapy i zachwiałam się na nogach. Will to zauważył i wziął mnie na ręce.
-Dzięki –powiedziałam
-Chyba znaczyło to że nie za bardzo możesz, zostawię cię na obserwacje. Zaniosę cię do Jacka, tam jest wolne łóżko, ok.?
-Ok.
Szliśmy powoli. Will widocznie bał się podążać szybciej. Pachniał jak kwiaty, był ciepły i czułam się przy nim bezpiecznie, dlatego po chwili usnęłam. Jednak na szczęście, nic mi się nie śniło.


Coś uderzało mnie bez przerwy w policzek. Było zimne i delikatne, coś jak śnieg.
-Śnieg! –wydarłam się na pół Sali, na szczęście nie było nikogo, na prawie. Był tam chłopka białych włosach, niebieskich oczach. Miał wielkie worki pod oczami i wyglądał jakby cała armia go zaatakowała.
-Co ci się stało? –zapytałam- To ten obóz? O bogowie ja nie chcę tak wyglądać! Bez urazy.
-Spoko –powiedział- Nie to nie obóz. Jestem Jack Frost. A ty?
-Angi, miło mi, ale co ci się stało?
-Twój drogi przyjaciel.
-Że niby Nico?
-Tak.
-Ale jak?
-Mieczem –powiedział uśmiechając się, już go lubię.
-A nie broniłeś się?
-Broniłem. Miałem swoją laskę, ale…
-A ładna jest?
-Kto?
-No twoja laska. -zaśmiałam się
-Widzę że się polubimy.
-Ja też tak myślę.
-Też jesteś herosem?
-Tak
-O masakra, sami herosi w tym obozie!
-No bo to obóz herosów.
Popatrzeliśmy się na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Śmialiśmy się dobre 15minut. Byliśmy cali czerwoni i nie mogliśmy złapać tchu.
-Widzę że nie będzie nam się tu nudzić! –powiedział
-No raczej nie.
W tej chwili do pokoju weszły dwie osoby: Will i Nico.
-I co poznaliście się już? –zapytał Will
-Jasne –powiedziałam- Ale co mi się wogule stało?
Nikt mi nie odpowiedział, ale Will, Nico i Jack wymienili spojrzenia. O co znowu im chodzi?!

#Nida

 https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/11039468_453410198144290_1702226029_n.jpg?oh=6d50e1354c14fe98cd0e59735c9716af&oe=54F25BC4&__gda__=1425171092_481fb4dea0b7b03354d94e523240a04d

Rozdział 5

Oczami Jacka: 
Ciągle się zastanawiam, dlaczego jeszcze nie zamknęli Nica w izolatce. Po raz drugi chciał mnie zabić swoim mieczem, na szczęście w porę powstrzymał go Travis. Wiem że czasami ciężko jest ze mną wytrzymać, ale to nie powód żeby mnie atakować. Miałem wrucić do swojego "pokoju" i nabrać sił, ale znudziło mi się ciągłe leżenie, więc postanowiłem się przejść. Nie znałem zbyt dobrze terenu poza lecznicą, dlatego chciałem poprosić Katie o pomoc, ale zrezygnowałem, gdyż najprawdopodbniej zaczęła już swoje zajęcia lekcyjne. Zdecydowałem się pójść po ścieżce, która zaczynała się niedaleko jednej z chatek. Spacerowałem najwyżej pięć minut, gdy doszedłem do jej końca. Okazało się że była tam arena treningowa herosów. Gdy zwiedziłem okolicę, miałem zamiar wrucić do lecznicy, lecz usłyszałem cichy płacz dochodzący zza krzaków. Zaczołem powoli skradać się w stronę z której dochodził dźwięk.
 -Lepiej nie podchodź bo ciebie też skrzywdzę. 
Stanąłem jak wryty, nieznajomy od początku wiedział że tu jestem. Jak to było możliwe ?/!
 -Kim jesteś? -zapytałem. Zza krzewu wyłoniła się brązowooka dziewczyna o włosach w kolorze ciemnego blądu. Na sobie miała czerwone trampki i zapinaną bluzę z kapturem. Do tego białą koszulkę i czarne spodnie. W ręce trzymała piękną szablę. 
-Jane Love -odpowiedziała spokojnie- A ty? 
 -Ja nazywam się Jack Frost. Jestem Strażnikiem Marzeń. 
Moja odpowiedź wprawiła ją w osłupienie. Nie wiem co było w niej dziwnego.
 -Kim jesteś ? -powturzyla jeszcze raz. 
-Strażnikiem Marzeń.
 -Czyli jednak nie jestem jedyna... 
-O czym ty mówisz? -spytałem już bardzo zaniepokojony.
 -Też służże księżycowi. -tym razem ja nie posiadałem się ze zdumienia.-Jestem strażniczką miłości. -To dlatego mnie wyczułaś..-wszystkie elemęty układanki zaczęły się powoli łączyć- Niemożliwe czyli jednak przepowiednia jest prawdziwa. 
-Jaka przepowiednia? 
 -Chodź wyjaśnie ci wszystko na spokojnie.. 
Złapałem ją za rękę z zamiarem zabrania jej do obozu.
 -Gdzie mnie ciągniesz? Puść moją dłoń! Nie chce nikogo więcej skrzywdzić! 
Czyli to ona zraniła tą dziewczynę. Już wszystko rozumiałem
. -Spokojnie będzie dobrze, też kiedyś miałem z tym problem. Pomogę Ci.
 -Dobrze, ale obiecaj że nie kłamiesz. Naprawdę się tym przejęła. 
-Przysięgam.... a teraz chodź. 
Ruszyliśmy w stronę obozu, droga tak jak poprzednio trwala tylko pięć minut. Wpadliśmy do lecznicy jak huragan, mało brakowało a uderzyłbym Nica drzwiami. 
-Co ty wyprawiasz?-spytał zdezorientowany
 -Nie czas na pytania-syknąłem.-Macie gdzieś wolne pokoje? 
-Tak, powinny się znaleźć.. ale o co chodzi?
 -Zaprowadź mnie do jednego z nich. 
-Magiczne słowo... yhm? 
To jest sprawa wagi światowej,a on mnie się pyta o głupie magiczne słowo.
 -Proszę, a teraz rusz swoją mroczną dupę i pokaż mi ten pokuj! Popatrzył na mnie urażony poczym bez słowa ruszył w stronę drugiego korytarza. Jane ciągle podążała za mną, kurczowo trzymając się mojej ręki, jakby bała się zostac sama ze swoimi mocami, co chyba było prawdą. Nie umiała nad nimi panować, a strach coraz bardziej pogłębiał jej bezradność. Chciałem jak najszybciej jej pomóc. Gdy w końcu znaleźliśmy się w pokoju, nadażyła się ku temu okazja. Kazałem jej się uspokoić, ale nawet zabawa w bitwę na śnieżki nie pomagała Ciągle była spięta, jej moc coraz bardziej wymykała się z pod kontroli. Nie mając innego wyjścia siadłem obok niej i wyszeptałem kilka magicznych starżniczych zaklęć, których nauczyłem się na wykładach Northa. Padła nieprzytomna na łóżko. Tylko to mogłem dla niej zrobic, w innym przypadku zniszczyłaby cały obóz. Wygodnie ułożyłem ją na materacu poczym przykryłem kocem. Nie wiedziałem jak długo moje czary wytrzymają, dlatego wolałem poprosić o pomoc herosów. Na korytarzu spotkałem Willa i Nica.
 -Hej chłopaki mam sprawę .. możemy pogadać. Nico najwyraźniej wzioł sobie do serca moją prośbę, bo nie wyraził sprzeciwu.
 -Dobrze, .-odpowiedział Will. 
Opowiedziałem im o całym zajściu z Jane i o jej zdolnościach. Na razie nie wiem jak to się dalej potoczy.

~Truskaweczka

https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/11014721_453405861478057_758743969_n.jpg?oh=892e00291b6090109f2f15e588b25721&oe=54F284B1&__gda__=1425173228_b8ac4ba9e3b36c681d0286ceed1fa632

środa, 25 lutego 2015

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 5



Oczami Nicka:
Jaki dzisiejszy dzień jest porąbany! Jak codziennie poszedłem z samego rana poćwiczyć. Nagle ktoś mnie zawołał. Obróciłem się i zobaczyłem Angele. Ona jest córką Morfeusza i wstała przed obiadem! Wiedziałem że jest pokręcona. 2 następne godziny zeszły jak mrugnięcie oka. Prawie zabił mnie przez nią kościotrup, zostałem jej nauczycielem i dałem jej broń. Jak ona mnie do tego przekonała!?
Kiedy szliśmy w stronę areny zemdlała i złapałem ją. Miała ranę w głowie, ale nikogo wokół nie było! Wiozłem ją na ręce i pobiegłem do Willa, jednego z naszych medyków. Chłopka siedział jak zwykle w pawilonie szpitalnym. Pewnie zajmował się tym albinosem. Zawołałem go:
-Will!!
-Cześć Nico! Co tam? Co tam porabiasz? –czyścił rydwan i dopiero teraz podniósł wzrok, zerwał się na równe nogi- Nico kto to jest?! Co jej się stało?! Połóż ją tam! Idź po apteczkę jest obok Jacka, trawisz?
Prosto i na końcu w prawo. Szybko!
Pobiegłem wzdłuż korytarza. Nie mogłem nic znaleźć, kiedy usłyszałem śmiech. Poszedłem w tamtym kierunku, weszłam do pokoju i zobaczyłem mojego drogiego albinosa.
-Przyszedłeś prosić o wybaczenie –powiedział. Co za koleś!
-Ja mam cię przepraszać?! Kto na mnie się rzucił?! Zresztą mam ważniejsze sprawy. Gdzie apteczka?
-Po co ci apteczka?
-Nie twój interes!
-To ci nie powiem.
Ludzie trzymajcie mnie!
-Mamy dziewczynę z rozbitą głową! Gdzie jest apteczka?
-Jaką dziewczynę? –chłopak zerwał z łóżka
-Nie powiem, jeśli nie dostaną apteczki.
Pobiegł w stronę półki i wziął pudełko do ręki, następnie wypchał mnie na korytarz.
-To w którą stronę idziemy? –zapytał dymny z siebie
-Prosto!
Prześlijmy szybko i w milczeniu całą drogę. Kiedy doszliśmy Will dawał ambrozję dziewczynie.
-Co jej się stało?  –zapytał Will
-Nie wiem. Szliśmy i nagle zemdlała.
-Nie wież mu!
-Cicho bądź albinosie! –Jak ja go nienawidzę!
-Nie mów do mnie albinosie! Ja mam imię! Jestem Jack!
-Więc zamknij się Jack!
-Cicho! –krzyknął Will –Wyjdzie obydwoje z tąt! Ona musi mieć spokój!
Obróciliśmy się na pięcie i wyszliśmy.
 -To twój wina –wrzasną ”Jack”
-A kto krzyczał żeby Will mi nie wierzył?!
-A kto nazwał mnie albinosem?!
-To coś innego!
-Niby dlaczego?!
-Bo ty coś sobie wymyśliłeś! A ja mówiłem prawdę albinosie!
-Co?!
Chłopak przycisną mnie do ściany.
-Zostaw mnie! Chcesz oberwać jeszcze raz?!
-Pewnie ty ją tak rządziłeś, co?!
-Jak śmiesz!
Chwyciłem za miecz i już miałem go uderzyć, kiedy ktoś złapał mnie z ręce
-Nico!!!
Obróciłem się i zobaczyłem za sobą Travisa Hooda, grupowego domku Hermesa.
-Co ty wyrabiasz? –zapytał
-Nic
-Nieprawda. Chciał mnie zabić! To świr!
-Powiedział, ten który uciekł z psychiatryka!
-Dość –przerwał Travis – Jack jesteś jeszcze słaby idź odpocząć. A ty Nico wszystko mi opowiesz ,od początku, od waszego spotkania.

#Nida

 https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/11040140_453493721469271_698701773_n.jpg?oh=f21336ec78bfd56aaeadc2ebe277c025&oe=54F3A112&__gda__=1425197967_7172c0e91508312a1f5f28ed9cee6845


Rozdział 5



Oczami Elsy:
Znów znalazłam się w obskurnym gabinecie Mroka. Tylko tym razem nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Straciłam cały zapał, gdy tylko dowiedziałam się kogo mam zabić. Bez przerwy myślałam o Jacku, nie chciałam dopuścić do siebie świadomości że mam go skrzywdzić. Jednak musiałam to zrobić dla Anny, chociaż czasami (zawsze) była denerwująca to i tak ją kochałam. Z rozmyślań wyrwał mnie chropowaty głos Mroka.
-Ziemia do Elsy! –
Tak o co chodzi? -spytałam beznamiętnie.
-Przez ostatnie pięć minut tępo gapiłaś się w ścianę ....ale przejdźmy do rzeczy....przedstawię Ci mój nowy pomysł....-odparł z zapałem.
 -Super.- tym jednym słowem całkowicie go zgasiłam. Jego twarz pokryła się czerwienią, był na mnie bardzo wściekły, ale się nie odezwał. Zaczął nerwowo grzebać w swojej szufladzie. Nie mineło parę sekund gdy znalazł to czego szukał. Położył przedemną bardzo starą mapę i nowy plan ataku. Z niesmakiem chwyciłam pierwszy przedmiot i zaczęłam mu się przyglądać. Na brudnym, ropadającym się w rękach papierze namalowana była piękna kraina z lotu ptaka. Domyśliłam się że to właśnie w tych rejonach teraz znajdował się Jack. Zaś na drugiej kartce był opisany cały przebieg mojej misji. Pod wpływem surowego spojrzenia Mroka, nie mając innego wyboru zajęłam się czytaniem. ATAK NASTĄPI W MOMĘCIE GDY JACK BĘDZIE PRZEBYWAŁ DALEKO OD OBOZU. NAKŁONI GO DO TEGO ELSA, BĘDZIE UCIEKAŁA, CORAZ BARDZIEJ ODDALAJĄC SIĘ OD DOMU HEROSÓW, JACK BĘDZIE ZA NIĄ PODĄŻAŁ PUKI NIE STRACI JEJ Z OCZU. WTEDY ZAATAKUJE GO ARMIA MOICH KOSZMARÓW. NICZEGO NIE ŚWIADOM ZOSTANIE DŹGNIĘTY OD TYŁU MAGICZNYM SZTYLETEM W SAMO SERCE, PRZEZ ELSE. Ten plan był jeszcze bardziej przerażający niż poprzedni. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że Mrok jest zdolny do uknucia tak okropnej intrygi. Coraz bardziej przerażało mnie jego zachowanie.
-Z powodu tych komplikacji, dopiero jutro przystąpisz do zadania. Wyglądał na zadowolonego, chyba wyczuł jaki ogromny nie pokuj wzbudził we mnie jego chory pomysł.
-Mogę już iść? -spytałam znudzona. Popatrzył na mnie gniewnie i syknął.
 -Wynocha!
Wychodząc mocno trzasnęłam drzwiami, by jeszcze bardziej go zdenerwować. Miałam serdecznie dość jego bezczelnego zachowania. Po drodze do pokoju dużo rozmyślałam o tym, czy nie udałoby mi się z tąd uciec, oczywiście wraz z Anką. Jednak pożuciłam złudne nadzieje, wiedziałam że gdy tylko sprubuję wystawić stopę poza zamek bez pozwolenia Mroczka, zaatakuje mnie cała horda smolistych potworów. W końcu dotarłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko. Wiedziałam że jeszcze czeka mnie 2-godzinny trening, więc wolałam nabrać energii przed tą męczarnią. Gdy tylko przymknęłam oczy odrazu usnęłam, śniłam o Jacku, zdawał się być taki piękny i realistyczny. Jego białe zęby były idealnie widoczne w cudnym uśmiechu. W oczach było widać wielką radość, a włosy były ułożone w zamierzonym nieładzie. Nie wierzę! Chyba się zakochałam!

~Truskaweczka

 https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/11016564_452262818259028_1745793681_n.jpg?oh=95fb98de096c82a722bf8d9b60d43cfe&oe=54EF8534&__gda__=1424922596_957e1073f9c8d3e129d1ba49662a5080

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 5

 Oczami Jane:
Słońce przyjemnie ogrzewało moją twarz, rozkoszowałam się tą wspaniałą chwilą. Mogłam zapomnieć o wszystkich troskach które mnie gnębiły. Zamknęłam się w swoich własnych myślach zapominając o reszcie świata. Oczy pozostawiłam przymknięte, nie chciałam psuć mojego wewnętrznego spokoju. W pewnym momęcie coś dotkneło mojej twarzy, szybko wyrawałam się z rozmyślań. Okazało się że był to zwykły liść spadający z drzewa na którym usnełam. Rzeczywistość uderzyła we mnie jak ogromna fala tsunami. Rozejrzałam się wkoło, miałam nadzieję że wczorajsze wydarzenie było tylko durnym snem i że zaraz obudzę się w swoim łóżku. Jednak tak się nie stało. Leżałam na skraju gałęzi, która niebezpiecznie bujała się we wszystkie strony. Gdy spojrzałm w dół zakręciło mi się w głowie. Znajdowałam się conajmniej pięć metrów nad ziemią. Szybko więc przesunełam się w stronę pnia. Odetchnełam z ulgą, jeszcze chwila, a spadłabym z drzewa, przy okazji zachaczając o wszystkie gałęzie. Na końcu niechybnie czekałby na mnie niemiły upadek. Nie mając nic innego do roboty, postanowiłam zwiedzić teren wokół "mojego" drzewka. Łąkę na której się znajdowałam otaczał ciemny las, przeszły mnie ciarki. Nie chciałam do niego zaglądać ale musiałam jakoś się z tąd wydostać. Jakby na zawołanie uniosłam się w powietrze poczym w mojej głowie rozbrzmiał głos. -Moc latania nie jest twoją jedyną zdolnością. To zapewne musiał być księżyc. Przypomniałam sobie co przekazał mi na początku. Całą swoją uwagę skupiłam na opanowaniu tej niezwykłej mocy. Z mojej ręki wypłyneło białe światło, poczułam w sobie ogromną siłę. Utworzyła się lśniąca nić, która obeszła mnie dookoła. Moje ubranie magicznie zostało wyczyszczone z krwi i błota. Moją duszę ogarniała wielka radość, czułam się niesamowicie. Jakbym odrzyła na nowo, w pewnym stopniu to była prawda. Zostałam "wskrzeszona" przez księżyc i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Ujrzałam jakiś mały, tajemniczy przedmiot leżący na ziemi wśród kęp trawy. Obniżyłam lot by móc się jemu przyjrzeć. Była to piękna srebrna szabla, miała lśniącą białą rękojeść z czerwonymi zdobieniami. Jednak najpiękniejsze było serce z czerwonego brylantu umieszczone na uchwycie. Ostrze było niesamowicie gładkie, a zarazem ostre jak brzytwa. Broń była wyważona idealnie, widać że bardzo solidnie ją wykonano. Wiedziałam że była prezętem od księżyca. Podziękowałam mu w duchu poczym chwyciłam broń, miałam zamiar nauczyć się z niej korzystać. Po krótkiej chwili ćwiczeń zdałam sobię sprawę że nie potrzebuję treningów, gdyż walka tą szablą była dziecinnie prosta. Czułam jakbym posiadała ją od początku swojego życia, chociaż w rzeczywistości znalazłam ją parę sekund temu. Był to kolejny dar od księżyca. Wzbiłam się w powietrze, chciałam znaleźć cywilizację. Przez dłurzszą chwilę, nie było widać niczego innego prucz gęstego lasu. Lecz w pewnym momęcie zza drzew wyłoniły się pojedyńcze domki. Wylądowałam na ziemi z nadzieją że wioska nie jest opuszczona, lecz nie znalazłam żywej duszy. Wkońcu po 15 minutach, ujrzałam dwie ludzkie sylwetki, kierujące się w moją stronę. Szybko schowałam się w krzakach by ich nie przestraszyć. Dopiero gdy podeszli bliżej mogłam im się lepiej przyjrzeć, był tam czarnowłosy chłopak wraz z jakąś dziewczyną. Dyskutowali o czymś zawzięcie. Chciałam się z nimi przywitać więc powoli zaczełam wychodzić ze swojej kryjówki, nieszczęśliwym trafem potknęłam się o korzeń, przez przypadek wystrzeliłam jeden z moich pocisków. Trafił nieznajomą w głowę. Zakryłam usta ręką. Co ja zrobiłam?/!

#Truskaweczka

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 5



Oczami Angeli:
To był mój pierwszy dzień i gdybym nie zdobyła nowego śmiertelnego wroga było by całkiem super. Na początku poznałam moje nowe kumpele Clarisse i Ann. Później spotkałam najpiękniejszego chłopaka świata. Był mniej więcej w moim wieku, miał piękne czarne włosy i bajeczne oczy, miał na imię Percy.  Jeden problem: To chłopak Ann. Trudno, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Oprócz niego poznałam Nicka. Z tego co pamiętam był synem Hadesa. Percy poprosił go żeby mnie oprowadził. Pokazał mi cały obóz i odprowadził do domku. Na początku wydawał się trochę zryty, ale jest spoko. Pierwsze moje problemy zaczęły się właśnie w tym miejscu. Wchodząc do domu, uderzyłam klamką w stolik, który poleciał na dziewczynę. Przeze mnie  miała rozbitą nogę. Od razu mnie znienawidziła. Mój domek nie był zbyt wykwintny, ale sprawiał że chciało się położyć spać. Oprócz mnie były tam jeszcze trzy osoby: Clovis, Stella i mój nowy wróg Ashley. Przywitałam się, przedstawiłam i poszłam spać. Całą noc miałam koszmary. Śniło mi się że biegnę przez las i uciekam przed potworami. W końcu wywróciłam się i już miałam zginąć, ale obudziłam się. Spojrzałam na zegar na ścianie. Była piąta rano!!! Próbowałam usnąć, ale nie dałam rady. Wstałam, ubrałam się w koszulkę obozu którą wczoraj dał mi  Clovis, chwyciłam bluzę i wyszłam na dwór. Ranek był dość pochmurny i chłodny. Szłam sama przez pusty obóz, gdy nagle usłyszałam szczęk broni ze strony areny. Przyspieszonym krokiem poszłam w tam. Kiedy weszłam zobaczyłam Nicka walczącego z kościotrupami! Ja chyba jeszcze wiele rzeczy nie wiem. Po krótkiej chwili bezmyślnie krzyknęłam:
-Nico!
Chłopak obrócił się gwałtownie w moją stronę. Niestety przez to, jeden z umarlaków wybił mu miecz z ręki i zaatakował. Nico zrobił unik i pstrykną w palce, a oni zniknęli. Zdołałam tylko wydusić z siebie ciche:
-Lał!
Zapadła niezręczna cisza, którą przerwałam:
-Hej –powiedziałam z lekkim zakłopotaniem.
-Cześć –powiedział patrząc na mnie z wielkim zdziwieniem – co ty… tu… no… nie śpisz?
-Nie mogła i postanowiłam się przejść.
-Aha
I znowu cisza.
-Co tu robisz? –zapytał
-Mówiłam że nie mogłam spać, ale wiem przeciesz po prostu taki jesteś –zaśmiałam się cytują go.
-Właśnie –powiedział zakłopotany
-Ja też będę tak robić?
-Jak?
-No, kościotrupy i miecze?
-Kościotrupy to działka dzieci Hadesa, a ty chyba nie jesteś moją siostrą co?
-Nie. A co z mieczami?
-Pewnie, ktoś cię nauczy walczyć różną bronią i wkrótce dostaniesz miecz.
-A ty kogoś uczysz?
-Nie
-Naucz mnie! –doskoczyłam do niego łapiąc go za rękę.
-Ja się za bardzo nie znam…
-Jak to się nie znasz?! Przecież walczyłeś sam z kościotrupami! Jesteś genialny!
Nico uwolnił się z mojego uścisku i powiedział zawstydzonym głosem:
-Dziękuję
-No i jak będzie? Zgadzasz się?
-Dobrze, ale uprzedzam nie jestem zbyt dobry…
-Mądry, przystojny i do teko taki skromny –Powiedziałam puszczając mu oczko. W sumie polubiłam tego emoka.
-Od czego zaczynamy, Mistrzuniuniu?
-Może od broni –zapytał, a jego oczach pojawił się błysk.
Obrócił się i machną że bym szła za nim. Wyszliśmy z areny i poszliśmy w stronę domków.
-Gdzie idziemy? –zapytałam
-Po broń
Doszliśmy do domku numer 13. Ściany domku były obsydianowi, a nad drzwiami wisiała czaszka. Dookoła zawieszone były pochodnie z zielony ogniem.
-Mój domek –powiedział Nico
-Jakiś mroczny kolo musiał go projektować. Nie boisz się w nim mieszkać?
-Wiesz, to mój projekt, ale w podziemiu jest mam bardziej mroczny dom.
-Jak to w podziemi?!
-Chodźmy.
Domek nie wyglądał bardziej przyjaźnie w środku. Wszystko było upiorne, a zwłaszcza łóżka w kształcie trumien.
-Masz niesamowitą wyobrażanie. Nie myślisz czasem nad nowymi sposobami na masową śmierć?
-Bardzo śmieszne –powiedział lekko oburzony
W tej chwili zaczęłam się śmiać. Przewróciłam się o jakąś rzecz i upadłam na łóżko.  Śmiałam się jeszcze chwilę po czym usiadłam z z wielkim uśmiechem.
-Już ci lepiej?
-Tak
-To podejdź tu mam dla ciebie broń idealną.
Uklękliśmy koło czarnej rzeźbionej skrzyni, z której Nico wyją miecz.
Szczerze nie widziałam w życiu dużo mieczy ale ten wydawał mi się najładniejszy na świecie. Miał piękną rękojeść z jakiegoś białego drewna, zawiniętego w biały aksamit. Na dole była wyrzeźbiona lilia. Ostrze było tak samo czarne jak w mieczu Nicka, ale były na nim namalowane białe lilie. Cudo!
Dziwne jest to, że miałam wrażenie że już kiedyś go widziałam1 Ale niby gdzie?
-Floris Lilium –powiedział
-Co?
- Floris Lilium, kwiat lilii. Tak się nazywa. I jak podoba się?
-Tak! Jest cudny! Do kogo należy?
-Weź go do ręki.
Delikatnie wzięłam piękną broń i przyglądałam się jej z uwagą. Czułam jakby rękojeść była wyrzeźbiona specjalnie dla mnie.
-I jak, wygodny?
-Bardzo, ale to czyj jest?
-Myślę że twój.
Popatrzyłam się na niego  zaskoczona.
-Jak to mój?
-Po prostu musisz mieć jakąś broń. Ta kiedyś była moja, dostałem ją od Ojca. Tak samo jak mój miecz jest ze stygijskiego żelaza, ale jakoś wolę swoją starą broń. Więc jeśli ci odpowiada to jest twój.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! –Rzuciłam się z wdzięcznością na szyję Nicka.
-Ni ma za co. – powiedział uśmiechając się. –Ale teraz trzeba go wypróbować.
Szliśmy właśnie na arenę, kiedy coś z tyłu uderzyło mnie w głowę. Zachwiałam się na nogach, jednak nie upadłam. Nico błyskawicznie wziął mnie na ręce. Pamiętam jeszcze, że coś do mnie mówił, ale zakręciło mi się w głowie i zemdlałam.

#Nida 


 https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/11004041_451339998351310_1449522332_n.jpg?oh=1be11eeb11865ab204f767c8e67dccf4&oe=54ED06C6&__gda__=1424747414_131de7f2c34c895da800fcc7316df90f