Oczami Jane:
Słońce
przyjemnie ogrzewało moją twarz, rozkoszowałam się tą wspaniałą chwilą.
Mogłam zapomnieć o wszystkich troskach które mnie gnębiły. Zamknęłam
się w swoich własnych myślach zapominając o reszcie świata. Oczy
pozostawiłam przymknięte, nie chciałam psuć mojego wewnętrznego spokoju.
W pewnym momęcie coś dotkneło mojej twarzy, szybko wyrawałam się z
rozmyślań. Okazało się że był to zwykły liść spadający z drzewa na
którym usnełam. Rzeczywistość uderzyła we mnie jak ogromna fala tsunami.
Rozejrzałam się wkoło, miałam nadzieję że wczorajsze wydarzenie było
tylko durnym snem i że zaraz obudzę się w swoim łóżku. Jednak tak się
nie stało. Leżałam na skraju gałęzi, która niebezpiecznie bujała się we
wszystkie strony. Gdy spojrzałm w dół zakręciło mi się w głowie.
Znajdowałam się conajmniej pięć metrów nad ziemią. Szybko więc
przesunełam się w stronę pnia. Odetchnełam z ulgą, jeszcze chwila, a
spadłabym z drzewa, przy okazji zachaczając o wszystkie gałęzie. Na
końcu niechybnie czekałby na mnie niemiły upadek. Nie mając nic innego
do roboty, postanowiłam zwiedzić teren wokół "mojego" drzewka. Łąkę na
której się znajdowałam otaczał ciemny las, przeszły mnie ciarki. Nie
chciałam do niego zaglądać ale musiałam jakoś się z tąd wydostać. Jakby
na zawołanie uniosłam się w powietrze poczym w mojej głowie rozbrzmiał
głos.
-Moc latania nie jest twoją jedyną zdolnością.
To zapewne musiał być księżyc. Przypomniałam sobie co przekazał mi na
początku. Całą swoją uwagę skupiłam na opanowaniu tej niezwykłej mocy. Z
mojej ręki wypłyneło białe światło, poczułam w sobie ogromną siłę.
Utworzyła się lśniąca nić, która obeszła mnie dookoła. Moje ubranie
magicznie zostało wyczyszczone z krwi i błota. Moją duszę ogarniała
wielka radość, czułam się niesamowicie. Jakbym odrzyła na nowo, w pewnym
stopniu to była prawda. Zostałam "wskrzeszona" przez księżyc i byłam mu
za to bardzo wdzięczna. Ujrzałam jakiś mały, tajemniczy przedmiot
leżący na ziemi wśród kęp trawy. Obniżyłam lot by móc się jemu
przyjrzeć. Była to piękna srebrna szabla, miała lśniącą białą rękojeść z
czerwonymi zdobieniami. Jednak najpiękniejsze było serce z czerwonego
brylantu umieszczone na uchwycie. Ostrze było niesamowicie gładkie, a
zarazem ostre jak brzytwa. Broń była wyważona idealnie, widać że bardzo
solidnie ją wykonano. Wiedziałam że była prezętem od księżyca.
Podziękowałam mu w duchu poczym chwyciłam broń, miałam zamiar nauczyć
się z niej korzystać. Po krótkiej chwili ćwiczeń zdałam sobię sprawę że
nie potrzebuję treningów, gdyż walka tą szablą była dziecinnie prosta.
Czułam jakbym posiadała ją od początku swojego życia, chociaż w
rzeczywistości znalazłam ją parę sekund temu. Był to kolejny dar od
księżyca. Wzbiłam się w powietrze, chciałam znaleźć cywilizację. Przez
dłurzszą chwilę, nie było widać niczego innego prucz gęstego lasu. Lecz w
pewnym momęcie zza drzew wyłoniły się pojedyńcze domki. Wylądowałam na
ziemi z nadzieją że wioska nie jest opuszczona, lecz nie znalazłam żywej
duszy. Wkońcu po 15 minutach, ujrzałam dwie ludzkie sylwetki, kierujące
się w moją stronę. Szybko schowałam się w krzakach by ich nie
przestraszyć. Dopiero gdy podeszli bliżej mogłam im się lepiej
przyjrzeć, był tam czarnowłosy chłopak wraz z jakąś dziewczyną.
Dyskutowali o czymś zawzięcie. Chciałam się z nimi przywitać więc
powoli zaczełam wychodzić ze swojej kryjówki, nieszczęśliwym trafem
potknęłam się o korzeń, przez przypadek wystrzeliłam jeden z moich
pocisków. Trafił nieznajomą w głowę. Zakryłam usta ręką. Co ja
zrobiłam?/!
#Truskaweczka
O.O! CO TO BĘDZIE, CO TO BĘDZIE!
OdpowiedzUsuń