Oczami Angeli:
Ratunku!!! Ja to chyba
jestem jakaś chora! Dziś jak zawsze poszłam do szkoły i wszystko było dobrze, ale nagle na fizyce
psorka chciała mnie zjeść! Naprawdę! Możecie mi nie wierzyć, ale to prawda!
Wiem gadam jak po potuczona. W każdym razie, moja klasa nic nie zobaczyła! Ja
chcę zbyt wiele? Ja tylko chcę wiedzieć ja możne nie zauwarzć 2 metrowej bestii?! NO JAK! W każdym razie
zaczęłam uciekać, a to coś mnie goniło. Nagle wpadłam na kogoś i wywróciłam
się. Świetnie, nie planowałam ginąć jako deserem szkolny potwora. Ku mojemu
zdziwieniu nic mnie nie zaatakowało. Obróciłam się i zobaczyłam jaką dziewczynę
z włucznią, ale upiornej fizyczki nie było. Dziewczyna pomogła mi wstać i
zaczęła mówić:
-Jestem Clarisse La Rue, a ty jak się nazywasz ?
-Jestem Angela Black,
dla przyjaciół Angi.
-Miło mi.
-Mi też, ale co się
stało z tym e.. z moją psorką?
-Załatwiłam ją.
-No czemu na to nie
wpadłam. Głupia jestem. Przeciesz w normalnej szkole nauczyciele jedzą uczniów,
a ratują ich starszacy z włóczniami.
Dziewczyna wywróciła
oczami.
-Wiec –zaczęła – znasz
mitologię?
-Jasne to była moja
lektura, ale to było nudne….
- Kojarzysz bogów Greckich? –przerwała
- Kojarzysz bogów Greckich? –przerwała
- A o czym jest
mitologia –zapytałam z ironią
-To będzie ciężka
rozmowa – powiedziała zmierzywszy mnie wzrokiem – Zaczniemy od najważniejszego:
BOGOWIE GRECCY ISTNIEJA!
-Wierzę ci. –powiedziałam tłumiąc śmiech- Zaczekaj tu a
ja zadzwonią po takich miłych panów z kawtanem.
-Ja nie żartuję
–Warkneła –Zaraz ci wszystko wyjaśnię…
Ze względy na to że była
uzbrojona czekałam aż skończy mówić. Słuchałam z uwagą, nagle poczułam że to co
opowiada nie jest psychopatyczna ściemą. Coś w jej opowiadaniu o tych herosach
i bogach miało wspólnego ze mną.
-To z grubsza tyle.
Jeszcze jedna sprawa, wszyscy herosi muszą iść do obozu żeby nie narazić się na
takie psorki….
-Zaraz, zaraz -przerwałam nerwowo- to takich jest więcej ?
-Dużo więcej
–westchnęła- W każdym razie powiedz gdzie mieszasz, trzeba uprzedzić twoją
rodzinę….
-Ja nie mam rodziny!
–powiedziałam gniewnie – Mieszkam w śrocińcu. Moja rodzinka mnie tam oddała.
Nikt tam nie zwróci uwagi jak zniknę.
-okej –powiedziała lekko
zaskoczonym głosem – to ruszamy do
obozu.
Wyszliśmy na boisko.
Stał tam rydwan zaprzężony w pegazy! Co to jest!!! Kucyki pony czy co?!
Clarisse widocznie
odgadła moje myśli i powiedziała:
-Nie martw się, nic nam
nie będzie.
-Okej. Ufam ci
uratowałaś mnie przed zmutowaną panią od fizyki.
Weszłam z nią do rydwanu
i zapytałam:
-Jak szybko one biegają?
-One nie biegają.
–powiedziała z jakimś dziwnym uśmiechem.
-To jak się poruszają??
Ale dziewczyna nie
odpowiedziała mi. Krzyknęła :”Wio!” i
unieśliśmy się w powietrze. Ludzie ja mam lęk wysokości.!!! Przez całą
drogę krzyczałam!!! Clarisse chciała nie uspokoić i powiedziała że konię speszę
i się rozbijemy. Kto normalny mówi o śmierci osobie która się tego boi!? Po
długiej i cięszkiej podróży wylądowaliśmy. Wyskoczyłam i zaczęłam całować ziemię
-Ochłoń trochę papieżu –
powiedziała kierownicza naszego rydwany.
Wstałam lekko
zakłopotana, wytrzepałam się i zobaczyłam że ponad 200 ludzi patrzy się na mnie
całującą ich trawnik. Ojć, chyba zły początek? Mimo wszystko podeszła do mnie
jakaś blondynka i zaczeła mówić:
-Hej! Jestem Annabeth
Chese, córka Ateny, dla przyjaciół Ann. A ty jak się nazywasz?
-Angela Black, dla
przyjaciół Angi. Co to za miejsce?
Jednak nie odpowiedziała
mi tylko popatrzyła mi na głowę jak reszta.
– Ok. –powiedziałam zdezorientowana – Wiem mam piękne włosy, ale bez przesady…
– Ok. –powiedziałam zdezorientowana – Wiem mam piękne włosy, ale bez przesady…
-To nie to –powiedziała
Ann – zostałaś uznana.
-Ok. Mam się cieszyć czy
uciekać?
-To pierwsze. Zostać
uznanym oznacza, że twój boski rodzić przyznał się do ciebie.
-I bóg mu zapłać, po 14
latach. –powiedziałam z lekom złością -Ann uśmiechnęła się
-Witaj Angi, córko
Morfeusza -powiedziała ze śmiechem.
-Witaj! –powiedziałam
wyniosłym głosem - kolejny raz!
Annabeth roześmiała się.
Reszta ludzi rozeszła się, zostałam tylko z Ann i Clarisse. Blondzia zaczęła
mówić:
-Dziś do obozu wrócił
mój chłopak. Jest synem Posejdona. Przyniósł wraz z Nickiem synem Hadesa
jakiegoś rannego chłopaka. Pójdę po nich i przedstawię ci ich.
Dziewczyna wstała i
pobiegła w kierunku jeziora.
-Co to za dwóch? –
zapytałam Clarisse – Jacy są?
-Zobaczysz…..
#Nida
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz