Oczami Jane:
Na całym swoim ciele poczułam dziwne przyjemne ciepło, powoli zaczęło pochłaniać całą moją drobną osóbkę. Czułam się coraz silniejsza, rany od ostatniego wypadku zasklepiały się, jakby nigdy ich tam nie było. Powoli odzyskiwałam przytomność, gdy uchyliłam lekko oczy, by zobaczyć gdzie się znajduję, widok przyćmiło mi oślepiające srebrzyste światło. Zdałam sobie sprawę że to był blask księżyca. Wydawało mi się że śnię, to jednak była rzeczywistość. Nagle niewiadomo jakim sposobem księżyc do mnie przemówił.
-Nazywasz się Jane Love i jesteś strażniczką marzeń. Posiadasz moc miłości.
Gdy tylko wypowiedział swoje ostatnie słowa, jakaś nieznana mi siła delikatnie ułożyła mnie na ziemi. Poczułam w sobie ogromną moc, nad którą nie umiałam zapanować. Chciałam jeszcze zadać mu mnóstwo pytań, ale on już nie odpowiadał na moje prośby. Ze zrezygnowaniem podniosłam się z ziemi i ruszyłam w kierunku pobliskiego drzewa na którym zamierzałam spędzić tę noc. Nie chciało mi się spać, ale dla ostrożności wolałam pozostać w bezpiecznym miejscu. Zręcznie i bez najmniejszych problemów wspięłam się na drzewo poczym oparłam głowę o jedną z gałęzi. Gdy w końcu wygodnie się usadowiłam, postanowiłam że spróbuję sobie przypomnieć wydarzenia sprzed spotkania z księżycem.
Na początku w mojej głowie panowała pustka, dopiero po dziesięciu minutowych staraniach zaczęłam powoli odzyskiwać pamięć. Najpierw ujrzałam małego chłopca, dosyć podobnego do mnie....znałam go bardzo dobrze....to był mój brat!!!
Nareszcie coś sobie przypomniałam. Za tym wspomnieniem potoczyło się tysiące innych. Moja głowa ledwo to znosiła... ale nie chciałam zemdleć i utracić wszystkiego co do tej pory odkryłam. Zobaczyłam swoją matkę i ojca, na sam ich wspomnienie chciało mi się płakać. Lecz dalej uparcie brnęłam szukając nowych informacji. Zszokował mnie widok swojej własnej śmierci. Szłam wraz z bratem przez pasy, kierowaliśmy się w stronę parku. Zawsze tam go zabierałam, uwielbiał biegać ze mną po lesie i chodzić na spacery... pamięć coraz szybciej mi wracała.... W pewnym momęcie na jezdni pojawił się szalony samochód, pędził z zawrotną prędkością, nie zważając na pasy i światła. Wiedziałam co teraz nastąpi .. szybko odepchnęłam brata, a sama stałam się ofiarą pijanego kierowcy. Zginęłam miejscu, nie było szans bym przeżyła, ale przynajmniej uratowałam brata. W końcu nastąpił kres wspomnień, zaczęłam szybko oddychać, nie mogłam się opanować. Czułam strach i jednocześnie radość. Wiele pytań zaprzątało mi głowę, ale długo się nad nimi nie zastanawiałam, gdyż usnęłam pozbawiona jakichkolwiek sił.
Na całym swoim ciele poczułam dziwne przyjemne ciepło, powoli zaczęło pochłaniać całą moją drobną osóbkę. Czułam się coraz silniejsza, rany od ostatniego wypadku zasklepiały się, jakby nigdy ich tam nie było. Powoli odzyskiwałam przytomność, gdy uchyliłam lekko oczy, by zobaczyć gdzie się znajduję, widok przyćmiło mi oślepiające srebrzyste światło. Zdałam sobie sprawę że to był blask księżyca. Wydawało mi się że śnię, to jednak była rzeczywistość. Nagle niewiadomo jakim sposobem księżyc do mnie przemówił.
-Nazywasz się Jane Love i jesteś strażniczką marzeń. Posiadasz moc miłości.
Gdy tylko wypowiedział swoje ostatnie słowa, jakaś nieznana mi siła delikatnie ułożyła mnie na ziemi. Poczułam w sobie ogromną moc, nad którą nie umiałam zapanować. Chciałam jeszcze zadać mu mnóstwo pytań, ale on już nie odpowiadał na moje prośby. Ze zrezygnowaniem podniosłam się z ziemi i ruszyłam w kierunku pobliskiego drzewa na którym zamierzałam spędzić tę noc. Nie chciało mi się spać, ale dla ostrożności wolałam pozostać w bezpiecznym miejscu. Zręcznie i bez najmniejszych problemów wspięłam się na drzewo poczym oparłam głowę o jedną z gałęzi. Gdy w końcu wygodnie się usadowiłam, postanowiłam że spróbuję sobie przypomnieć wydarzenia sprzed spotkania z księżycem.
Na początku w mojej głowie panowała pustka, dopiero po dziesięciu minutowych staraniach zaczęłam powoli odzyskiwać pamięć. Najpierw ujrzałam małego chłopca, dosyć podobnego do mnie....znałam go bardzo dobrze....to był mój brat!!!
Nareszcie coś sobie przypomniałam. Za tym wspomnieniem potoczyło się tysiące innych. Moja głowa ledwo to znosiła... ale nie chciałam zemdleć i utracić wszystkiego co do tej pory odkryłam. Zobaczyłam swoją matkę i ojca, na sam ich wspomnienie chciało mi się płakać. Lecz dalej uparcie brnęłam szukając nowych informacji. Zszokował mnie widok swojej własnej śmierci. Szłam wraz z bratem przez pasy, kierowaliśmy się w stronę parku. Zawsze tam go zabierałam, uwielbiał biegać ze mną po lesie i chodzić na spacery... pamięć coraz szybciej mi wracała.... W pewnym momęcie na jezdni pojawił się szalony samochód, pędził z zawrotną prędkością, nie zważając na pasy i światła. Wiedziałam co teraz nastąpi .. szybko odepchnęłam brata, a sama stałam się ofiarą pijanego kierowcy. Zginęłam miejscu, nie było szans bym przeżyła, ale przynajmniej uratowałam brata. W końcu nastąpił kres wspomnień, zaczęłam szybko oddychać, nie mogłam się opanować. Czułam strach i jednocześnie radość. Wiele pytań zaprzątało mi głowę, ale długo się nad nimi nie zastanawiałam, gdyż usnęłam pozbawiona jakichkolwiek sił.
~Truskaweczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz