poniedziałek, 28 grudnia 2015

8 Rozdział !!!

Witamy wszystkich którzy jeszcze zostali :D :') Przepraszam że tak was zaniedbaliśmy, ale brak weny i nawał nauki :( Mamy nadzieję, że nam wybaczycie :) Miłego czytania <3 


Oczami Angi:

WTF?! Trzy litery, a mówią tak wiele. Ja naprawdę już nic nie ogarniam. Czemu jakąś muzyczką można otworzyć wejście do Hadesu i dlaczego jest ono w środku parku?! No przecież ludzie (chyba że nie jesteś człowiekiem) to jest niebezpieczne! Pomyślcie sobie, jakaś kobieta bierze dziecko na wycieczkę, włącza piosenkę, a jej dziecko spada w dziurę prosto do podziemia. Okey… Mam nadzieją, że chociaż odszkodowanie to obejmuje. Druga sprawa: Rachel właśnie wypluła tuzin zielonej pary, a nikt tym się specjalnie nie przejął! A jak to jest toksyczne albo rakotwórcze?!  Ach zapomniałam bym, jakiś gościu przyleciał sobie i to dosłownie, ponosił Jane i teraz tam stoji. Moja kobieca intuicja miała rację…

         -Jane!!! – W tej chwili Jack chyba zobaczył naszego „aniołka”. Odepchną od siebie chłopców, przy czym uderzył z całej pety Nica pięścią w nos. Ulala będzie nowa awantura. Angi poeciarzem! Wracając…  Frost rzucił się na nieznajomego z krzykiem:

         -Kim ty jesteś?! Jak śmiesz ją podnosić?! – Po czym zaczeli się turlać, jak diabelskie koło w luna parku, chwila…

         -Ja chcę do Luna Parku!!! –Krzyknęłam, zwracając na siebie uwagę wszystkich, dzięki czemu, Percy’emu udało się przerwać walkę. Syn Posejdona obezwładnił biało włosegoi powiedział:

         -Kim ty na bogów jesteś?!

            -Miło mi poznać wielcy herosi! Jestem jak już wcześniej mówiłem Max Bolt!
 Syn Zeusa, która za swoje wspaniała czynny zmartwychwstał jako kidemónas.
 Jestem opiekunem wybranych herosów. Przyjemność po mojej stronie. 
–ukłdonił się i dodał – Żałujcie, że się teraz nie widzicie.
 
Nagle nocną ciemność rozjaśniło ostre błękitne światło, które źródło miało 
nad głową Jack’a. Nad jego włosami unosiła się hologram ukazujący śnieżynkę. 
 
            -Witaj Jacku Frostcie, synu Chione bogini śniegu i mrozu. –Powiedział Nico
 i uklękną przed swoim wrogiem, a potem wszyscy zrobili to samo.
 
WTF poziom hard.
 
 
 
Obóz Herosów jest gorszy od szkoły. Nie ma matmy, ale są szurnięte osoby 
które robią narady o 1.30.  Plus jest taki że biorę w niej udział, ponieważ 
żal było by budzić mojego brata w środku nocy. Więc siedzę sobie na kolanach 
Nica... Trollololo, oczywiście że nie. Siedzę koło niego na krześle i marudzę, 
żeby się zamienił. To niesprawiedliwe, że on ma fotel! 
 
            -Moi drodzy.. –zaczął niepewnie Percy- Proszę o ciszę..
 
            -CISZA!!! –rykną Nico, ai nagle jak makiem zasiał.
 
            -Dziękuję. Jak każdy z was się domyśla zebraliśmy się tu żeby omówić 
sprawy przepowiedni i misji, a także naszego… gościa –warkną w stronę Maxa.
 
            -Zaczynamy! –rozkazała Ann- Pierwsza wers brzmi: „Króla upiorów to
 nowe wyzwanie” Radko się zdarza tak dokładne wskazanie osoby, która będzie
 prowadzić misję. Nico dowodzisz, chyba wszyscy się z tym zgadzamy. 
– wszyscy pokiwali głowami, ja nie rozumiałam, ale mniejsza. Tymczasem 
blondynka kontynuowała:
 
            -„ Inaczej ciemnością znów się świat stanie.” Myślę że nie trzeba tego 
wyjaśniać. Po prostu będzie koniec świata – Ta kutwa tak porostu… To takie 
normalne. – „Pięć bohaterów na północ podąży.”… Więc Nico musisz wybrać 
cztery osoby do pomocy… zdecydowałeś już?
 
Syn Hadesa podniósł wzrok, a ja przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że
 jego oczy były inne, źrenice zwężone jak u kota, a ich kolor był krwisto czerwony.
 Chyba jest już bardzo zmęczona..
 
         -Tak. Nasz zespół to Ja, Angi, Jane, J..Jack i Max –powiedział tonem władczyn i nie przyjmującym sprzeciwu. Herosów nie może być więcej niż trzech, a uważam że ten napad na nich jest z tym powiązany. „Śmierć nie ominie ich lecz zdąży.” Ktoś na tej misji umrze. „Heros rozpaczą wielu się stanie, a tylko strażnik powstrzymać jest go w sanie.” Jeden z nas okaże się zdrajcą. Strażnik.. może tu chodzić zarówno o Jane, jak i Max’a dlatego postanowiłem, że obydwoje z nami wyruszą. Ma ktoś jakieś wątpliwości? .. Nie? … Więc postanowione.

         -„Koniec życia będzie wyborem półboga, przyjacielem ich za to zmora wroga.” – powiedział Will – Tu chyba chodzi o to, że jeden z nas odda życie, ale nie wiem czy w drugim wersie była mowa o tej same osobie. Co do wrogiej zmory.. To się wyjaśni na misji.

         -Dobrze wieć postanowione. Wyruszacie jutro punkt ósma z tego samego miejsca co dziś. Bądźcie gotowi i niech bogowie wam sprzyjają. –powiedział Percy- można się rozejść.

         -Ósma rano?! Ja się nie wyśpię! –jękłam podnosząc się z krzesła.

         -Nie marudź. Idź odpocznij a rano się spakujesz. –poradził syn Hadesa.

         -A śniadanko? –burknełam kierując się do swojego domku.

         -Na wynos. Dobranoc! –rzucił na odchodne

         -DobraNyks! –odpowiedziałam. Dlaczego znowu mam złe przeczucia?




~Nida

poniedziałek, 27 lipca 2015

One-shot :3



Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za tą nieobecność. Niestety na kolejny rozdział brak weny więc dodam one-shota o Rose Black (mamie Angeli).

Miłego czytania ;)

-Co wyrzeźbić tym razem? Hmm…..Może Lillę albo róże….. Co o tym myślisz kochanie? –spytałam mojego męża.
-No.. tak, oczywiście.-odpowiedział
Jak zwykle… To właśnie mój mąż. Mój „najdroższy” Thomas. Nienawidzę go! Ożeniłam się z nim, ponieważ  ojciec chciał złączyć nasze firmy i mieć więcej pieniędzy. Maiłam wtedy 18-lat, a on 45. Brzydził mnie od zawsze. Jak wyglądał? A jak może wyglądać stary, zgorzkniały dziad?!  Ma pomarszczoną twarz, ręce i całe ciało, jest śmiertelnie blady i chodzi o lasce. Jego ciemno brązowe włosy, są prawie całkowicie siwe, ścięte na jeża i z wielkimi zakolami. Oczy ma wiecznie przekrwione o niebieskim kolorze. Ubiera się w sweterki, dlatego wygląda jak debil. Chciałabym się rozwieść, ale co ja zrobię sama z trójką dzieci?! Alimenty? Pfff…. Ten sknera nie da więcej niż 150 dolarów na dziecko. Przeciesz on jest „taki biedy”. Kochanki dużo go kosztują. Ten cap myśli, że o niczym nie wiem?  Dureń.  W każdym razie jak mam się z tego utrzymać? Nie pracuję, bo mi nie pozwala. Max, jest chory i potrzebuje specjalistycznego leczenia. Silvier, bez korepetycji nie zda do następnej klasy. Rodzice powiedzieli, że skoro mam bogatego męża, który mnie utrzymuje to powinnam się cieszyć. Kiedy się rozwiodę to nawet złamanego centa mi nie dadzą. Choćbym głodowała i mieszkała z dziećmi pod mostem. Angela nie jest jego córką. Zaraz po ślubie zaczął mnie zdradzać i bić. Kiedy pojawił się ojciec Angi, był taki wspaniały. Stalowo-zielone oczy, brązowe włosy do ramion. Był pięknie opalony i umięśniony. Jego białe zęby i krwisto czerwone usta idealnie z sobą komponowały. Miał z wygłady około 20-lat. Wiecznie modnie ubrany, obsypywał mnie prezentami. Mówił, że nasze dziecko będzie wielkie i potężne. Kilka miesięcy później, moja córka przyszła na świat, a Morfeusz mnie opuścił. Thomas się tym nie przejął. Sam miał około 10 dzieci…..
        -S…skarbie –ledwo przeszło mi to przez usta.- pójdę do dzieci.
Skłamałam. Weszłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi.
        Usiadłam koło toaletki i obejrzałam się w lustrze. Nie byłam już tak piękna jak niegdyś. Moje czarne włosy, zaczęły siwieć, a fiołkowe oczy straciły swój blask…..
        -Bzdury wyglądasz pięknie.
Obróciłam się gwałtownie. Przedemną stał mężczyzna o długich, zagarniętych do tyłu czarnych włosach. Jego oczy były ciemne, zimne i przekrwione. Wory po nimi, sprawiały wrażenie jakby nie spał od miesięcy. Zapadnięte policzki, szara cera, nienaturalnie cienkie i długie kończyny i ten szaleńczy uśmiech. Przełknęłam ślinę.
        -Kim jesteś? –spytałam cofając się do drzwi.
        -Mrok. Przyszły władca świata. Nie uda ci się wyjść.- powiedział bawiąc się kluczem, który przed chwilą był w zamku.
        -Wynoś się stąd, bo….- nie do kończyłam, nieznajomy, przykuł mnie do ściany i podłożył nóż do gardła.
        -Nawet nie wiesz jak może ci zaszkodzić bycie moim wrogiem. –warkną. –Za kilka lat dojdę do władzy i zniszczę wszystkich moich wrogów. Niestety nie dokonam tego bez twojej córeczki. –nagle poczułam że dostaje gęsiej skórki. –Jeśli zostanie tutaj Morfeusz prędzej czy później, zabierze ją do obozu, a w tedy będzie na późno. Musi być po mojej stronie.
        -Nigdy!
-Zobaczymy. –zamruczał i pocałował mnie. –Jeszcze się zobaczymy Rose w bardziej sprzyjających warunkach. –warkną mi do ucha, po czym znikną w czarnej mgle.
Od razu złapałam klucz i otworzyłam drzwi. Pobiegłam prosto do córki, ale kiedy weszłam do pokoju jej już nie było.
        -Angi!!!!!!!!!!!- ryknęłam
Byłam w rozpaczy. Wzięłam najbliżej leżące ostre nażęcie i ruszyłam do męża.
        -Kochanie..- tyle zdołał powiedzieć zanim wbiłam je w jego pierś. Cięłam tak długo, aż nie byłam pewna, że nie żyje. Byłam cała w krwi. Usiadłam koło niego i wrzasnęłam:
        -To twoja wina! –po czym go pocałowałam. – Wiesz, że się rozwiodę z tobą? Tak kochanie. Nie układa nam się, prawda? –zapytałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi. – Moja córka…. Kocham ją najbardziej na świecie. Ona wróci, prawda? Oh, oczywiście. Ty też ją kochasz. Jest dla ciebie jak córka….

Rozmawialiśmy tak, aż do rana. Wtedy przyszła sąsiadka i zadzwoniła na policje. Nie wiem o co jej chodziło. Przeciesz rozmawialiśmy spokojnie. Zabrali Max’a i Silviera’a. Mnie zawiśli na policję. Nie dojechałam tam. Był wypadek i Mrok mnie zabrał… tak to był on.
        -Gdzie idziemy?- zapytałam
        -Do domu.
        -Do domu.....-powtórzyłam i wtuliłam się w niego.

 
#Nida

sobota, 6 czerwca 2015

Niespodzianka

Kochani wasze komentarze nas zasmuciły i postanowiliśmy, że powrócimy dla was ;)Mamy nadzieje, że wybaczycie nam tą chwilową załamka :D Nowy rozdział dodamy 30 czerwca. Kto się cieszy? <3

~Truskaweczka i #Nida

poniedziałek, 25 maja 2015

Koniec :(

Hej kochani, przepraszamy ale niestety brak weny i nawał lekcji sprawił, żę kończymy naszego bloga :( Przepaszmy

ostatni raz: #Nida  i  ~Truskaweczka

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 8



Oczami Jane:

Spojrzałam na zegar, było już około godziny 23. Zbiórka miała się odbyć za 30 minut na Manhattanie, dlatego postanowiłam wyruszyć wcześniej, żeby się nie spóźnić. W duchu chciałam jak najbardziej odwlec ten moment. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy, szybko ubrałam czerwony płaszcz, który niedawno dostałam od Willa i udałam się  w stronę wyjścia. Każdy krok sprawiał mi ogromną trudność, bo wiedziałam że idę na śmierć. Starałam się ukryć niemiłe uczucie strachu i zakopać je na dnie swojego umysłu. Niestety powoli zaczął paraliżować całe moje ciało i musiałam wkładać wiele wysiłku żeby wykonać choćby najmniejszy ruch. Przed oczami pojawiało mi się tysiące scenariuszy całej ceremonii. Nawet podczas przyjemnego lotu, kiedy zimny wiatr delikatnie smagał moje policzki, nie potrafiłam się zrelaksować.  Cały czas myślałam o tym że już poraz drugi zginę, ale nigdy nie powrócę do świata żywych. W połowie drogi zaczął mi dokuczać okropny ból brzucha, który był spowodowany nadmiernym stresem. Zrozumiałam że Nico miał rację. Nie wiedziałam, czy naprawdę chcę oddać swoje życie za duszę Jacka. Zaczęłam odczuwać ogromne wątpliwości, na moje nieszczęście podjęłam już wybór i nie mogłam się wycofać. W trakcie krótkiej drzemki zaraz po zebraniu w Wielkim Domu, koszmary też nie dawały mi spokoju, widziałam własną śmierć i moje krzyki podczas gdy pochłaniał mnie ogień. Chociaż te wydarzenia były tylko domysłami i tak wystarczająco mnie wystraszyły. Przez całą podróż męczyłam się z własnymi uczuciami, a w mojej głowie pojawiały się makabryczne scenariusze, których nie chciałam doświadczyć. Dopiero gdy dotarłam na miejsce, dzięki towarzystwu przyjaciół, trochę się uspokoiłam.
-Nico, jak ma wyglądać ta ceremonia? -zwruciłam się z niepokojem do czarnowłosego.                                                                                     -Spokojnie, nie będzie żadnego palenia, dźgania, topienia lub zamrażania. Wystarczy że powiesz "dusza z duszę" i wtedy będzie po wszystkim.                                                                                                                           -Ale mi to pocieszenie. .-odburknęłam.                                                                                                                                                               -Nie martw się Jane, wszystko będzie dobrze.-próbował mnie przekonać.                                                                                      
-Nie boję się, ale mam prawo trohę się stresować.-odparłam poczym wszyscy bez słowa ruszyliśmy do miejsca w  którym miałam oddać swoje życie.
***
Zdziwiłam się gdy Nico puścił z telefonu dziwną piosenkę, jak się później dowiedziałam, za jej pomocą morzna było otworzyć wrota do piekieł.(taki portal XD dop. aut.) Myślałam, że będziemy musieli przepłynąć przez rzekę Styks żeby się tam dostać, ale byłam w błędzie. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Cała odprawa miała wyglądać zupełnie innaczej niż sobie wyobrażałam, więc mój niepokój się zmniejszył. Pierwszy raz od dłurzszego czasu zdobyłam się na niewymuszony uśmiech, wtedy całkowicie opuściły mnie obawy, doszłam do wniosku że postąpiłam słusznie i że nie żałuję swojej decyzji. Gdy wszystko było już gotowe do rozpoczęcia ceromoni, herosi zebrali się w okół portalu i z zaciekawieniem zaczęli przyglądać się Nickowi, który wymawiał słowa w języku greckim. Sama dokładnie przysłuchiwałam się jego wypowiedzi, chociaż niczego nie rozumiałam. Jego monolog trwał około dwie minuty, gdy skończył przywołał mnie gestem dłoni. Nie mając innego wyboru, potulnie jak baranek podeszłam do portalu. Już miałam powiedzieć swoją formułkę,  kiedy nagle ktoś znienacka złapał mnie pod ramiona, zatkał usta i uniusł się wraz ze mną do góry. Szarpałam się z napastnikiem, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. Niestety był zbyt silny, nawet nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Co było dziwne, nie miał zamiaru nigdzie się oddalać. A moja moc latania na nic się nie zdała. Nico wraz z Anabeth, wszelkimi sposobami, próbowali mi pomóc. Podczas ratowania mnie z opresji, wszyscy herosi całkowicie zapomnieli o wrotach. Zdeterminowana Katie wykorzystała ten moment i szybko podbiegła do portalu krzycząc.                                                                                                                                                -Dusza za duszę!                                                                                                                                                                                                                   -Katie! Nie!!!-wydarł się Percy ale było już za późno.                                                                                                                                                                                              Z wrot wyleciała dusza Jacka, wyglądał jak zjawa z horroru. Było widać rany które poniusł w walce z zabójcą. Jego twarz była strasznie blada, oczy nie iskrzyły się  już dawnym błękitnym blaskiem. A szeroki uśmiech zastąpił ponury i pełny bólu wyraz twarzy.                                                               -Dusza za duszę.-odparł zachrypniętym głosem.                                                                                                                                   Wtedy oczy córki Demeter zaszły mgłą, straciła swoją duszę. A jej ciało bezwładnie opadło na ziemię.                                                                                                                                                                                                                      Ze łzami w oczach obserwowałam z powietrza całe wydarzenie. To ja miałam umrzeć! A nie ona! Bez przerwy zadawałam sobie w głowie jedno pytanie -Dlaczego?! Wybuchłam nie pochamowanym płaczem. Ale nie trwało to długo, bo nastepny widok sprawił że wszyscy znieruchomieli w osłupieniu.                                                                                                                                                                          Dusza Jacka zaczęła świecić oślepiającym blaskiem, w jego oczach pojawiły się niebieskie ogniki. Skóra odzyskała swój poprzedni odcień, a włosy z szarnych ponownie stały się śnieżno białe. Jego rana zaczęła się zasklepiać i chwilę później nie było po niej śladu. Zaczął się materializować. Kiedy Jack powoli opadł na ziemię, Percy i Nico pobiegli sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Natomiast Annabeth starała się mnie uratować. Ale nie mogła nic zrobić.                                                                                                                                                                                                                                 -Halo Jack, wstawaj nie pora na drzemkę...-Nico prubował       
           obudzić  Frosta.
Dopiero po dziesięciu minutach starań chłopaków, białowłosy otworzył oczy.                                                                        
-Co się stało?-wyraźnie było widać że nie czuł się dobrze.                                                                                                                    -Nic, spokojnie...... później ci wszystko wytłumaczę..-najwyraźniej Percy nie chciał go denerwować.                                                                                                                                                                                                         W pewnym momenie podeszła do nich Rachel,  z której ust zaczął wydobywać się zielony dym. Po chwili dołączyły do tego słowa przepowiedni wypowiadane trzema głosami.                                                          
-Króla upiorów to nowe wyzwanie.
Inaczej ciemnością znów się świat stanie.
Pięć bohaterów na północ podąży.
Śmierć nie ominie ich lecz zdąży.
Heros rozpaczą wielu się stanie,
a tylko strażnik powstrzymać jest go w sanie.
Koniec życia będzie wyborem półboga,
przyjacielem ich za to zmora wroga.            
Kiedy tylko skończyła, padła zemdlona na ziemię. Szybko podbiegł do niej  Will i wziął ją na ręce.                                                                                                                                                                                                                        Poczułam jak mój porywacz, powoli opuszcza mnie na ziemię.  Wogóle nie rozumiałam jego zachowania, nie wiedziałam czy jest moim wrogiem czy przyjacielem. Gdy tylko dotknęłam stopami podłorza, natychmiastowo wyrwałam się z rąk nieznajomego i wycelowałam w niego swoją mocą. Widok który ujrzałam przerósł moje najśmielsze oczekiwania, stał przedemną chłopak o włosach Nica i oczach Jacka. Różnił się od nich jedynie rysami twarzy i tym że posiadał czarne skrzydła.                                                                                                                                                                            -Kim jesteś?! -spytałam.                                                                                                                                                                    -Nazywam się Max Bolt.



~Truskaweczka



 

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 8



Oczami Elsy:

Nie chętnie otworzyłam oczy, odczuwałam nieprzyjemną suchość w gardle której towarzyszyło ogromne pragnienie. Co ja robiłam, że teraz się tak czuję? W mojej głowie panowała pustka, nie pozostał ani jeden ślad po żadnym wspomnieniu.
***
 Rozmyślając, długo gapiłam się tępo w sufit, dopiero po paru sekundach zainteresowałam się otoczeniem. Leżałam na miękkiej czerwonej kanapie, która przyjmnie łagodziła ból moch nóg, następnie spojrzałam przed siebie, o mało nie dostałam zawału! Tuż obok na krześle siedziała Wróżka Zębuszka! Nie daleko, co chwila podżucając do góry bumerang, stał Zając Wielkanocny! W powietrzu unosił się Piaskowy Ludek, który pokazywał dziwne znaki Świętemu Mikołajowi!                                                                                                                                                                                    
 -Albo zwariowałam, albo umarłam.-stwierdziłam, przecież nikt normalny nie widzi fikcyjnych postaci z legend!                                                                                                                                                                                                   -Gdybyś umarła, znalazłabyś się w piekle, to miejsce raczej go nie przypomina.-powiedział ukąśliwe Zając.                                                                                                                                                                                                  -Przestań, przecież musiała to zrobić!-skarciła go Zębuszka.                                                                                                            
 -O co wam chodzi?-spytałam zdezorientowana.                                                                                                                                      -Ty niczego nie pamiętasz?-spytali wszyscy głośnym chórkiem.                                                                                                             -Jedynie tą chwilę, kiedy się obudziłam.                                                                                                                                                      -Mam jej pokazać wspomnienia?                                                                                                                                                                -Nie Tooth.-odparł Mikołaj.-To złamałoby jej serce.                                                                                                                                    -Nie rozumiem was.-powoli zaczynałam się ich bać.-Nic nie pamiętam, morze jesteście porywaczami, jak ja się tu znalazłam?                                                                                                                                                                -Spokojnie.-powiedziała Wróżka.-Pomorzemy ci.                                                                                                                               -Dlaczego mam wam wierzyć?-moja panika wzrosła jeszcze bardziej.                                                                                             
 -Bo tak samo jak my, jesteś wybranką Księżyca.                                                                                                                                     Wtedy przypomniałam sobie o pewnym śnie który miał miejsce chwilę przed moim przebudzeniem, był w nim Księżyc. W kółko powtarzał że od dziś jestem strażniczką równowagi między dobrem a złem, oraz że nazywam się Elsa, wogule go nie rozumiałam.                                                                                                                                                                           -Chcesz dowiedzieć się więcej na swój temat?                                                                                                                                      
 -Yhm.....-mruknęłam potwierdzająco.                                                                                                                                  -Musimy się udać do wielkiej sali, Zając weź ją na ręcę, a ty Zębuszko przynieś jej coś do picia.                                                                                                                                                                                                                              
-Dziękuję. -wymamrotałam, gdy uszaty wziął mnie w ramiona.       
***
Droga do nieznanej mi wielkiej sali, trwała parę sekunud, Zaraz po tym, gdy weszliśmy do środka, Zając ułożył mnie w rękach dziwnego stwora, jak się puźniej dowiedziałam był nim Yeti.                                                                                                                                                                                                                            -Co chcesz najpierw wiedzieć?-spytał Święty.                                                                                                                                        -Jak się tu znalazłam?                                                                                                                                                                                          -Napewno chcesz to usłyszeć?                                                                                                                                                                              
-Oczywiście.-odparłam zdeterminowana.                                                                                                                                                  -Podczas lotu do Afryki, gdzie miałem pomuc głodnym dzieciom. Natrafiłem na ciebie, wiedziałem kim jesteś. Bo przed moim wyjazdem księżyc powiedział nam o tym co zrobiłaś..-w tym momęcie mu przerwałam.                                                                                                                                    
-Powiedz.-rozkazałam                                                                                                                                                                                           -Nie mogę, załamałbyś się.                                                                                                                                                                                 -Wszyscy cię za to nienawidzimy.-wtrącił się uszaty.                                                                                                                             Gdy to powiedział Zębuszka zaczęła płakać.                                                                                                                                            
 -W takim razie, dlaczego mi pomagacie?                                                                                                                                                    -Bo kiężyc nam kazał.-syknął Zając.                                                                                                              
Święty szybko chciał załagocić sytuację, więc ponownie rozpoczoł swoje opowiadanie.                                                                                                             -Wracając do poprzedniego tematu.... gdy cię znalazłem byłaś ledwo żywa, nie udało mi się ciebie uratować, skonałaś mi na rękach.                                                                                                                                                                                                                                                    -To czemu jeszcze żyje?-coraz bardziej wierzyłam w to, że trafiłam do wariatkowa.                                                             -Księżyc cię wskrzesił i mianował strażniczką.....                                                                                                                                     Dalej nie słyszałam już jego słów, bo moje oczy zaszły mgłą i zemdlałam.

~Truskaweczka

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 8



Oczami Nicka:
Właśnie odbywała się narada kiedy wpadła Jane i krzyknęła:
-Duszę za duszę!
Stąd moje pytanie: Czy naprawdę wszystkim już odbiło!
         -Chcę oddać duszę za Jacka. –powiedziała Jane
         -Nie! Przecież ja to robię. –zauważyła Kate
Ja nigdy nie zrozumiem dziewczyn. Nie ma to jak kłótnia pod tytułem: ,,Ja chcę umrzeć! Nie! Bo ja!”
-W takim razie ja oddaję swoją duszę za ciebie. –Jane dalej upierała się nad swoim.
         -Czemu chcesz to zrobić? –Zapytał Percy
-Nie wiem, ale chcę!
-Kolejny geniusz. –powiedziała Clarisse
-Dobrze. Jak chcesz. Dziś o 23.30 zbiórka grupowych koło sosny Thalli. To wszystko odbędzie się o północy w central parku na Manhattanie. –powiedziałem
-Chwila! Ja nie mogę być obecny. Zastąpi mnie moja siostra Angela. –powiedział Clovis
-Dobrze więc ustalone. Można się rozejść. –powiedziała Ann
Wstałem i wyszedłem z pokoju. Wtedy zobaczyłem Jane opartą o kolumnę z grobową miną. Podszedłem do niej i przywitałem się:
         -Hej.
         -Cześć.
         -Wszystko gra?
         -Tak, tylko……
         -Nie wiesz czy dobrze zrobiłaś?
         -Nie. Znaczy na pewno dobrze zrobiłam.
         -Czyżby?
         -Na pewno.
         -To o co chodzi?
         -Nie, już dobrze.
-Posłuchaj. Jeszcze możesz się wycofać. Oni to zrozumieją. Przeciesz prawie go nie znasz.
-Nie jestem tchórzem! Znam go bardzo dobrze. Nie wycofam się. A teraz wybacz muszę się przygotować. Dozobaczenia.
-Cześć.
***
Siedziałem w domku, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
         -Proszę –powiedziałem
Do mojego pokoju weszła Angi.
-Nico mam do ciebie prośbę. Wiem jestem tu dopiero kilka dni, ale nie mam planu zajęć.
-Chejron ci….. a zapomniałem że go nie ma.
-Kto to jest?
-Opiekun obozu. Poznałaś już pana D.?
-Nie.
-To chodźmy.
-Do wielkiego Domu?
-No tak.

***
Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu. Nie było by to dziwne gdyby to był kto inny.
                   -Jesteś chora? –zapytałem
                   -Co? Możesz powtórzyć. Nie usłyszałam.
                   -Dzisiaj jesteś jakaś nie swoja. Co się stało.
                   -Jane.
                   -Martwisz się o nią?
-Tak. Kiedy ją ostatnio widziałam na początku wyglądała jak zbity pies, a potem jakby była najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Boję się że zrobiła coś głupiego.
-Oddała duszę za Kate.
-Co?!
-Oddała duszę…..
-Słyszałam. Jak to oddała? To znaczy, że no żyć tak?
-Tak.
-Na Hadesa! Co im wszystkim odwala!
-Nikt tego nie wie. Mam lepsze pytanie. Jak ci udało się przekonać Clovis?
-Tajemnica. Jak ci powiem to nie będę tego stosować na tobie.  –zaśmiała się
-Ja się tak łatwo nie dam.
-Każdy tak mówi.
-Jesteśmy.
Pan D. jak zawsze siedział na przy stoliku do brydża i pił dietetyczną colę.
         -Dzień dobry –powiedziałem
         -Czego chcecie? –zapytał
-To jest Angela Black, córka Morfeusza. Nie dostała jeszcze planu.
-Na bogów. Czemu tego centaura nie ma! Czekajcie, gdzieś mam tu jakiś plan. – Dionizos zajrzał pod stolik i wyciągną pomiętą kartkę –Proszę, a teraz znikajcie znikajcie mi z oczu.
-Dziękuję. –powiedziała Angi i wzięła ją- Do widzenia
***
         -Nico wiszę ci hamburgera. Dzięki! –powiedziała Angi
         -Trzymam cię za słowo. Zbliża się kolacja. –oznajmiłem
         -Kolacja! O bogowie! Ja jakieś trzy dni nic nie jadłam!
         -Mówisz serio?
         -Wiesz przez połowę czasu spędziłam w szpitalu. Moje szczęście.
         -No to masz okazję. Pamiętasz gdzie siedzisz?
         -Nie. Odprowadzisz mnie?
         -Jasne.
Zaprowadziłem Angi do stołu i usiadłem u siebie. Nie byłem zbyt głodny. Podzióbałem trochę kanapkę. Patrzyłem na resztę. Bracia Hood robili kawały rodzeństwu, Percy zajadał jakąś niebieską papkę, Annabeth kłóciła się ze swoim zastępcom, Will pił herbatę, a Angi pasjonowała się ‘’magicznym” jedzeniem. Znudzony, wziąłem resztę mojej kolacji i wrzuciłem ją na ofiarę Hadesowi, potem udałem się do pokoju.
***
Słuchałem muzyki, kiedy wpadli do mnie Angi i Will:
-Nico! Choć bo się spóźnimy! –wrzasną syn Apolla
-Już idę. –powiedziałem
Wiozłem kurtkę i poszedłem z nimi.
         -Mam złe przeczucia. –powiedziała Angi
         -Oh przestań. Wszystko będzie dobrze. –zapewniał ją Will
Jednak coś mi mówiło że lepiej, by dla nas było, gdy byśmy tam nie szli.

#Nida

https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpt1/v/t34.0-12/11116145_467604326724877_25426485_n.jpg?oh=584205894b998592b5b4702330f4a2ef&oe=551B3382&__gda__=1427842377_74292c8155a7543f08118a8a90f9cd00