sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 2



Oczami Nicka:
Chłopak stojący przede mną był naprawdę dziwny. Miał siną skórę i białe włosy, ubrany był na niebiesko, ale nie miał butów. Musiał dać nogę z psychiatryka, ponieważ myślał że pokona mnie starym kijem. Bez wahania zaatakowałem. Niestety chłopak zrobił unik, co nie było by dziwne gdyby nagle nie wzbił się w powietrze. Zdziwiłem się, ale znów ruszyłem na niego. Podskoczył, jednak tym razem nie uszło mu to na sucho wbiłem swój miecz w jego nagą stopę. Jękną z bólu, niestety też zdołał mnie zranić. Mój przeciwnik uśmiechał się, co sprawiło że moja nienawiść do niego potroiła się. W tej samej chwili zrobił najgłupszą rzecz, zniżył loty. Wykorzystałem to i w mgnieniu oka zadałem mu cios w brzuch. Trzeba przyznać coś na tym obozie się nauczyłem. Musielibyście widzieć jego minę była taka śmieszna, teraz to się na mnie wkurzył. Nagle zaatakował mnie, oberwałem i upadłem. Oberwałam w najgorsze miejsce jakie można.   By było. Skuliłem się i zacząłem mówić o ni  wszystko co przyszło mi na myśl.
Wyglądał na zadowolonego z siebie, a ten jego uśmieszek doprowadzał mnie do szału. W końcu wstałem, jedyną rzeczą z jakiej się cieszyłem był fakt że mój drogi wróg też był ranny i gorzej odemnie z tym sobie radził. Bez chwili zwłoki zaatakowałem go. Tym razem przewaga była po mojej stronie. Uderzyłem go w ramię, a następnie przewróciłem go na ziemię. Wygrywałem!!! Miałem ochotę uderzyć go mieczem w tą jego wcześniej uśmianą twarz, ale niespodziewanie ktoś złapał mnie za nadgarstek. Nie wierzyłem własnym oczom, koło mnie z wyrażanie zadziwianą twarzą stał Percy.
- Co tu się dzieje?- zapytał całkiem zaskoczony – Nico, kto to jest?
- Ja nie wiem – powiedziałem z lekkim niedowierzaniem że go widzę.
- Jestem Jack – powiedział chłopak – a ten tu jest pomocnikem Mroka!
Popatrzeliśmy z Percy po sobie, i wreszcie powiedziałem:
- Jakiego Mroka! Kto to w ogóle jest ?!
- Nie kłam – rykną – ty dobrze wiesz o co chodzi.
- Ja nie znam żadnego Baroka!
-Nie Baroka tylko Mroka! – krzykną z oburzeniem – Złego….
- Nieważne! – przerwałem mu – Jestem Nico di Angelo syn Hadesa, a ty uciekłeś z psychiatryka!
Percy nadal nie rozumiał co właściwie tutaj zaszło. Złapał mnie za ramiona, potrząsną i z lekkim niepokojem zapytał:
- Nico co tu się stało? O czym on mówi? Czemu jesteście ranni?
- Szedłem lasem – zacząłem opowiadać – gdy jakiś koń wyskoczył i zwalił mnie na ziemie, a potem on wybiegł… - I tak opowiedziałem mu wszystko aż do tego miejsca.
- Dobrze – zaczął Percy – musimy wsiąść go do obozu i opatrzeć wam obydwu rany.  
- Wżyciu – zaprotestowałem – on mnie zaatakował….
- Nico! – krzykną ze złością Percy – Trzeba mu pomóc! Weźmiemy go pod ramiona, opatrzymy i zaprowadzimy do Hejrona!
Nie czekał na odpowiedź wziął go pod jedno ramię i skiną na mnie głową. Pomogłem mu go podnieść, a Jack nie wyraził najmniejszej linii oporu więc łatwością szliśmy do obozu. Dziwnie się czułem,
przed chwilą chcieliśmy się wzajemnie pozabijać, a teraz idziemy ramie w ramię do mojego drugiego domu.

#Nida


 https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/v/t34.0-12/10942481_437707189714591_2064876102_n.jpg?oh=5ceadd5f6e546a260ead36f54a44f9c3&oe=54CFF896&__gda__=1422840902_8f9bfb16228c421433517bd2c01350e2

6 komentarzy: