Oczami Nicka:
Właśnie odbywała się
narada kiedy wpadła Jane i krzyknęła:
-Duszę
za duszę!
Stąd moje pytanie: Czy
naprawdę wszystkim już odbiło!
-Chcę oddać duszę za
Jacka. –powiedziała Jane
-Nie! Przecież ja to robię. –zauważyła Kate
Ja nigdy nie zrozumiem
dziewczyn. Nie ma to jak kłótnia pod tytułem: ,,Ja chcę umrzeć! Nie! Bo ja!”
-W
takim razie ja oddaję swoją duszę za ciebie. –Jane dalej upierała się nad
swoim.
-Czemu chcesz
to zrobić? –Zapytał Percy
-Nie
wiem, ale chcę!
-Kolejny geniusz. –powiedziała Clarisse
-Dobrze.
Jak chcesz. Dziś o 23.30 zbiórka grupowych koło sosny Thalli. To wszystko
odbędzie się o północy w central parku na Manhattanie. –powiedziałem
-Chwila!
Ja nie mogę być obecny. Zastąpi mnie moja siostra Angela. –powiedział Clovis
-Dobrze
więc ustalone. Można się rozejść. –powiedziała Ann
Wstałem i wyszedłem z
pokoju. Wtedy zobaczyłem Jane opartą o kolumnę z grobową miną. Podszedłem do
niej i przywitałem się:
-Hej.
-Cześć.
-Wszystko gra?
-Tak, tylko……
-Nie wiesz czy dobrze zrobiłaś?
-Nie. Znaczy na pewno dobrze zrobiłam.
-Czyżby?
-Na pewno.
-To o co chodzi?
-Nie, już dobrze.
-Posłuchaj.
Jeszcze możesz się wycofać. Oni to zrozumieją. Przeciesz prawie go nie znasz.
-Nie
jestem tchórzem! Znam go bardzo dobrze. Nie wycofam się. A teraz wybacz muszę
się przygotować. Dozobaczenia.
-Cześć.
***
Siedziałem w domku,
kiedy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę –powiedziałem
Do mojego pokoju weszła
Angi.
-Nico
mam do ciebie prośbę. Wiem jestem tu dopiero kilka dni, ale nie mam planu
zajęć.
-Chejron
ci….. a zapomniałem że go nie ma.
-Kto
to jest?
-Opiekun
obozu. Poznałaś już pana D.?
-Nie.
-To chodźmy.
-Do
wielkiego Domu?
-No
tak.
***
Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu. Nie było by to dziwne gdyby to był kto inny.
-Jesteś
chora? –zapytałem
-Co? Możesz powtórzyć. Nie
usłyszałam.
-Dzisiaj jesteś jakaś nie
swoja. Co się stało.
-Jane.
-Martwisz się o nią?
-Tak.
Kiedy ją ostatnio widziałam na początku wyglądała jak zbity pies, a potem jakby
była najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Boję się że zrobiła coś głupiego.
-Oddała
duszę za Kate.
-Co?!
-Oddała
duszę…..
-Słyszałam.
Jak to oddała? To znaczy, że no żyć tak?
-Tak.
-Na
Hadesa! Co im wszystkim odwala!
-Nikt
tego nie wie. Mam lepsze pytanie. Jak ci udało się przekonać Clovis?
-Tajemnica.
Jak ci powiem to nie będę tego stosować na tobie. –zaśmiała się
-Ja
się tak łatwo nie dam.
-Każdy
tak mówi.
-Jesteśmy.
Pan D. jak zawsze
siedział na przy stoliku do brydża i pił dietetyczną colę.
-Dzień dobry –powiedziałem
-Czego chcecie? –zapytał
-To
jest Angela Black, córka Morfeusza. Nie dostała jeszcze planu.
-Na
bogów. Czemu tego centaura nie ma! Czekajcie, gdzieś mam tu jakiś plan. –
Dionizos zajrzał pod stolik i wyciągną pomiętą kartkę –Proszę, a teraz
znikajcie znikajcie mi z oczu.
-Dziękuję.
–powiedziała Angi i wzięła ją- Do widzenia
***
-Nico wiszę ci hamburgera. Dzięki! –powiedziała Angi
-Trzymam cię za słowo. Zbliża się kolacja. –oznajmiłem
-Kolacja! O bogowie! Ja jakieś trzy dni nic nie jadłam!
-Mówisz serio?
-Wiesz przez połowę czasu spędziłam w szpitalu. Moje
szczęście.
-No to masz okazję. Pamiętasz gdzie siedzisz?
-Nie. Odprowadzisz mnie?
-Jasne.
Zaprowadziłem Angi do
stołu i usiadłem u siebie. Nie byłem zbyt głodny. Podzióbałem trochę kanapkę.
Patrzyłem na resztę. Bracia Hood robili kawały rodzeństwu, Percy zajadał jakąś
niebieską papkę, Annabeth kłóciła się ze swoim zastępcom, Will pił herbatę, a
Angi pasjonowała się ‘’magicznym” jedzeniem. Znudzony, wziąłem resztę mojej
kolacji i wrzuciłem ją na ofiarę Hadesowi, potem udałem się do pokoju.
***
Słuchałem muzyki, kiedy
wpadli do mnie Angi i Will:
-Nico!
Choć bo się spóźnimy! –wrzasną syn Apolla
-Już idę. –powiedziałem
Wiozłem kurtkę i
poszedłem z nimi.
-Mam złe przeczucia. –powiedziała Angi
-Oh przestań. Wszystko będzie dobrze. –zapewniał ją Will
Jednak coś mi mówiło że
lepiej, by dla nas było, gdy byśmy tam nie szli.
#Nida