sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 8



Oczami Jane:

Spojrzałam na zegar, było już około godziny 23. Zbiórka miała się odbyć za 30 minut na Manhattanie, dlatego postanowiłam wyruszyć wcześniej, żeby się nie spóźnić. W duchu chciałam jak najbardziej odwlec ten moment. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy, szybko ubrałam czerwony płaszcz, który niedawno dostałam od Willa i udałam się  w stronę wyjścia. Każdy krok sprawiał mi ogromną trudność, bo wiedziałam że idę na śmierć. Starałam się ukryć niemiłe uczucie strachu i zakopać je na dnie swojego umysłu. Niestety powoli zaczął paraliżować całe moje ciało i musiałam wkładać wiele wysiłku żeby wykonać choćby najmniejszy ruch. Przed oczami pojawiało mi się tysiące scenariuszy całej ceremonii. Nawet podczas przyjemnego lotu, kiedy zimny wiatr delikatnie smagał moje policzki, nie potrafiłam się zrelaksować.  Cały czas myślałam o tym że już poraz drugi zginę, ale nigdy nie powrócę do świata żywych. W połowie drogi zaczął mi dokuczać okropny ból brzucha, który był spowodowany nadmiernym stresem. Zrozumiałam że Nico miał rację. Nie wiedziałam, czy naprawdę chcę oddać swoje życie za duszę Jacka. Zaczęłam odczuwać ogromne wątpliwości, na moje nieszczęście podjęłam już wybór i nie mogłam się wycofać. W trakcie krótkiej drzemki zaraz po zebraniu w Wielkim Domu, koszmary też nie dawały mi spokoju, widziałam własną śmierć i moje krzyki podczas gdy pochłaniał mnie ogień. Chociaż te wydarzenia były tylko domysłami i tak wystarczająco mnie wystraszyły. Przez całą podróż męczyłam się z własnymi uczuciami, a w mojej głowie pojawiały się makabryczne scenariusze, których nie chciałam doświadczyć. Dopiero gdy dotarłam na miejsce, dzięki towarzystwu przyjaciół, trochę się uspokoiłam.
-Nico, jak ma wyglądać ta ceremonia? -zwruciłam się z niepokojem do czarnowłosego.                                                                                     -Spokojnie, nie będzie żadnego palenia, dźgania, topienia lub zamrażania. Wystarczy że powiesz "dusza z duszę" i wtedy będzie po wszystkim.                                                                                                                           -Ale mi to pocieszenie. .-odburknęłam.                                                                                                                                                               -Nie martw się Jane, wszystko będzie dobrze.-próbował mnie przekonać.                                                                                      
-Nie boję się, ale mam prawo trohę się stresować.-odparłam poczym wszyscy bez słowa ruszyliśmy do miejsca w  którym miałam oddać swoje życie.
***
Zdziwiłam się gdy Nico puścił z telefonu dziwną piosenkę, jak się później dowiedziałam, za jej pomocą morzna było otworzyć wrota do piekieł.(taki portal XD dop. aut.) Myślałam, że będziemy musieli przepłynąć przez rzekę Styks żeby się tam dostać, ale byłam w błędzie. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Cała odprawa miała wyglądać zupełnie innaczej niż sobie wyobrażałam, więc mój niepokój się zmniejszył. Pierwszy raz od dłurzszego czasu zdobyłam się na niewymuszony uśmiech, wtedy całkowicie opuściły mnie obawy, doszłam do wniosku że postąpiłam słusznie i że nie żałuję swojej decyzji. Gdy wszystko było już gotowe do rozpoczęcia ceromoni, herosi zebrali się w okół portalu i z zaciekawieniem zaczęli przyglądać się Nickowi, który wymawiał słowa w języku greckim. Sama dokładnie przysłuchiwałam się jego wypowiedzi, chociaż niczego nie rozumiałam. Jego monolog trwał około dwie minuty, gdy skończył przywołał mnie gestem dłoni. Nie mając innego wyboru, potulnie jak baranek podeszłam do portalu. Już miałam powiedzieć swoją formułkę,  kiedy nagle ktoś znienacka złapał mnie pod ramiona, zatkał usta i uniusł się wraz ze mną do góry. Szarpałam się z napastnikiem, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. Niestety był zbyt silny, nawet nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Co było dziwne, nie miał zamiaru nigdzie się oddalać. A moja moc latania na nic się nie zdała. Nico wraz z Anabeth, wszelkimi sposobami, próbowali mi pomóc. Podczas ratowania mnie z opresji, wszyscy herosi całkowicie zapomnieli o wrotach. Zdeterminowana Katie wykorzystała ten moment i szybko podbiegła do portalu krzycząc.                                                                                                                                                -Dusza za duszę!                                                                                                                                                                                                                   -Katie! Nie!!!-wydarł się Percy ale było już za późno.                                                                                                                                                                                              Z wrot wyleciała dusza Jacka, wyglądał jak zjawa z horroru. Było widać rany które poniusł w walce z zabójcą. Jego twarz była strasznie blada, oczy nie iskrzyły się  już dawnym błękitnym blaskiem. A szeroki uśmiech zastąpił ponury i pełny bólu wyraz twarzy.                                                               -Dusza za duszę.-odparł zachrypniętym głosem.                                                                                                                                   Wtedy oczy córki Demeter zaszły mgłą, straciła swoją duszę. A jej ciało bezwładnie opadło na ziemię.                                                                                                                                                                                                                      Ze łzami w oczach obserwowałam z powietrza całe wydarzenie. To ja miałam umrzeć! A nie ona! Bez przerwy zadawałam sobie w głowie jedno pytanie -Dlaczego?! Wybuchłam nie pochamowanym płaczem. Ale nie trwało to długo, bo nastepny widok sprawił że wszyscy znieruchomieli w osłupieniu.                                                                                                                                                                          Dusza Jacka zaczęła świecić oślepiającym blaskiem, w jego oczach pojawiły się niebieskie ogniki. Skóra odzyskała swój poprzedni odcień, a włosy z szarnych ponownie stały się śnieżno białe. Jego rana zaczęła się zasklepiać i chwilę później nie było po niej śladu. Zaczął się materializować. Kiedy Jack powoli opadł na ziemię, Percy i Nico pobiegli sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Natomiast Annabeth starała się mnie uratować. Ale nie mogła nic zrobić.                                                                                                                                                                                                                                 -Halo Jack, wstawaj nie pora na drzemkę...-Nico prubował       
           obudzić  Frosta.
Dopiero po dziesięciu minutach starań chłopaków, białowłosy otworzył oczy.                                                                        
-Co się stało?-wyraźnie było widać że nie czuł się dobrze.                                                                                                                    -Nic, spokojnie...... później ci wszystko wytłumaczę..-najwyraźniej Percy nie chciał go denerwować.                                                                                                                                                                                                         W pewnym momenie podeszła do nich Rachel,  z której ust zaczął wydobywać się zielony dym. Po chwili dołączyły do tego słowa przepowiedni wypowiadane trzema głosami.                                                          
-Króla upiorów to nowe wyzwanie.
Inaczej ciemnością znów się świat stanie.
Pięć bohaterów na północ podąży.
Śmierć nie ominie ich lecz zdąży.
Heros rozpaczą wielu się stanie,
a tylko strażnik powstrzymać jest go w sanie.
Koniec życia będzie wyborem półboga,
przyjacielem ich za to zmora wroga.            
Kiedy tylko skończyła, padła zemdlona na ziemię. Szybko podbiegł do niej  Will i wziął ją na ręce.                                                                                                                                                                                                                        Poczułam jak mój porywacz, powoli opuszcza mnie na ziemię.  Wogóle nie rozumiałam jego zachowania, nie wiedziałam czy jest moim wrogiem czy przyjacielem. Gdy tylko dotknęłam stopami podłorza, natychmiastowo wyrwałam się z rąk nieznajomego i wycelowałam w niego swoją mocą. Widok który ujrzałam przerósł moje najśmielsze oczekiwania, stał przedemną chłopak o włosach Nica i oczach Jacka. Różnił się od nich jedynie rysami twarzy i tym że posiadał czarne skrzydła.                                                                                                                                                                            -Kim jesteś?! -spytałam.                                                                                                                                                                    -Nazywam się Max Bolt.



~Truskaweczka



 

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 8



Oczami Elsy:

Nie chętnie otworzyłam oczy, odczuwałam nieprzyjemną suchość w gardle której towarzyszyło ogromne pragnienie. Co ja robiłam, że teraz się tak czuję? W mojej głowie panowała pustka, nie pozostał ani jeden ślad po żadnym wspomnieniu.
***
 Rozmyślając, długo gapiłam się tępo w sufit, dopiero po paru sekundach zainteresowałam się otoczeniem. Leżałam na miękkiej czerwonej kanapie, która przyjmnie łagodziła ból moch nóg, następnie spojrzałam przed siebie, o mało nie dostałam zawału! Tuż obok na krześle siedziała Wróżka Zębuszka! Nie daleko, co chwila podżucając do góry bumerang, stał Zając Wielkanocny! W powietrzu unosił się Piaskowy Ludek, który pokazywał dziwne znaki Świętemu Mikołajowi!                                                                                                                                                                                    
 -Albo zwariowałam, albo umarłam.-stwierdziłam, przecież nikt normalny nie widzi fikcyjnych postaci z legend!                                                                                                                                                                                                   -Gdybyś umarła, znalazłabyś się w piekle, to miejsce raczej go nie przypomina.-powiedział ukąśliwe Zając.                                                                                                                                                                                                  -Przestań, przecież musiała to zrobić!-skarciła go Zębuszka.                                                                                                            
 -O co wam chodzi?-spytałam zdezorientowana.                                                                                                                                      -Ty niczego nie pamiętasz?-spytali wszyscy głośnym chórkiem.                                                                                                             -Jedynie tą chwilę, kiedy się obudziłam.                                                                                                                                                      -Mam jej pokazać wspomnienia?                                                                                                                                                                -Nie Tooth.-odparł Mikołaj.-To złamałoby jej serce.                                                                                                                                    -Nie rozumiem was.-powoli zaczynałam się ich bać.-Nic nie pamiętam, morze jesteście porywaczami, jak ja się tu znalazłam?                                                                                                                                                                -Spokojnie.-powiedziała Wróżka.-Pomorzemy ci.                                                                                                                               -Dlaczego mam wam wierzyć?-moja panika wzrosła jeszcze bardziej.                                                                                             
 -Bo tak samo jak my, jesteś wybranką Księżyca.                                                                                                                                     Wtedy przypomniałam sobie o pewnym śnie który miał miejsce chwilę przed moim przebudzeniem, był w nim Księżyc. W kółko powtarzał że od dziś jestem strażniczką równowagi między dobrem a złem, oraz że nazywam się Elsa, wogule go nie rozumiałam.                                                                                                                                                                           -Chcesz dowiedzieć się więcej na swój temat?                                                                                                                                      
 -Yhm.....-mruknęłam potwierdzająco.                                                                                                                                  -Musimy się udać do wielkiej sali, Zając weź ją na ręcę, a ty Zębuszko przynieś jej coś do picia.                                                                                                                                                                                                                              
-Dziękuję. -wymamrotałam, gdy uszaty wziął mnie w ramiona.       
***
Droga do nieznanej mi wielkiej sali, trwała parę sekunud, Zaraz po tym, gdy weszliśmy do środka, Zając ułożył mnie w rękach dziwnego stwora, jak się puźniej dowiedziałam był nim Yeti.                                                                                                                                                                                                                            -Co chcesz najpierw wiedzieć?-spytał Święty.                                                                                                                                        -Jak się tu znalazłam?                                                                                                                                                                                          -Napewno chcesz to usłyszeć?                                                                                                                                                                              
-Oczywiście.-odparłam zdeterminowana.                                                                                                                                                  -Podczas lotu do Afryki, gdzie miałem pomuc głodnym dzieciom. Natrafiłem na ciebie, wiedziałem kim jesteś. Bo przed moim wyjazdem księżyc powiedział nam o tym co zrobiłaś..-w tym momęcie mu przerwałam.                                                                                                                                    
-Powiedz.-rozkazałam                                                                                                                                                                                           -Nie mogę, załamałbyś się.                                                                                                                                                                                 -Wszyscy cię za to nienawidzimy.-wtrącił się uszaty.                                                                                                                             Gdy to powiedział Zębuszka zaczęła płakać.                                                                                                                                            
 -W takim razie, dlaczego mi pomagacie?                                                                                                                                                    -Bo kiężyc nam kazał.-syknął Zając.                                                                                                              
Święty szybko chciał załagocić sytuację, więc ponownie rozpoczoł swoje opowiadanie.                                                                                                             -Wracając do poprzedniego tematu.... gdy cię znalazłem byłaś ledwo żywa, nie udało mi się ciebie uratować, skonałaś mi na rękach.                                                                                                                                                                                                                                                    -To czemu jeszcze żyje?-coraz bardziej wierzyłam w to, że trafiłam do wariatkowa.                                                             -Księżyc cię wskrzesił i mianował strażniczką.....                                                                                                                                     Dalej nie słyszałam już jego słów, bo moje oczy zaszły mgłą i zemdlałam.

~Truskaweczka