Oczami Angeli:
-Podsumowując:
Po obozie kręci się jakiś psychiczny koleś z jakąś dziewczyną. Oboje są
uzbrojeni. Oboje mają jakieś moce. Oboje chcieli zabić Jacka. Obydwu ty
zaatakowałaś z mieczem i bez szkolenia. Ten czarny cię znał ale ty go nie.
Ogólnie mówiąc mogą jeszcze kogoś zabić?! -powiedział Nico, kiedy skończyłam
"opowieść" -Tak -odpowiedziałam
Nico
uderzył się ręką w twarz i zapytał:
-Czemu
mówisz to akurat mnie?
-Jesteś synem Hadesa, więc jeśli mam wybierać
między osobami które dość dobrze znam, to myślę że twoje zdanie najbardziej się
liczy.
-A
nie sądzisz że lepiej zwrócić się do Percy'ego?
-Nie, ciebie lubię bardziej. - położyłam się
na jednym z łóżko-trumienek i zaczęłam znowu mówić:
-Po
za tym nie pamiętam gdzie mieszka i kogo jest synem. Ach moja kochana skleroza.
Kiedy będę miała 3 dychy na karku to zapomnę swojego imienia.
-Myślę
że to nastąpi trochę wcześniej. Obstawiam 19 lat....
W
tym momencie nasz drogi emo oberwał poduszką w łeb.
-Za
co?!
-Nico
czy to ty?
Chłopak popatrzał na
mnie z miną typu "na prawdę nie wiem czemu nie jesteś w szpitalu
psychiatrycznym" i powiedział:
-Tak.
Czy wszystko w porządku?
-Nie
wszystko gra, tylko zapomniałam jak wyglądasz.
Wybuchłam śmiechem.
-Znowu
zaczynasz? -westchną.
-
Tak!!!!
Spadłam na podłogę i
poturlałam się pod nogi Nica. Przez chwile patrzył się na mnie jak na kogoś
nienormalnego, i uklękną koło mnie.
-Masz
może jakieś tabletki na głowę -zapytał dusząc śmiech.
-Tak, ale mi się skończyły!
-Współczuję
twojemu rodzeństwu. Nie wiem jak z tobą wytrzymają.
-Ja po prostu taka jestem i już. Nikt mnie nie
zmieni! Jak komuś się to nie podoba to problem. -wzruszyłam ramionami.
-Będziemy
mieć z tobą przechlapane..
Syn Hadesa poczochrał mi
włosy i wstał. Poszłam w jego ślady i stanąłam na nogi.
-Nico, mam do ciebie pytanie.
-Mam
się bać? -zapytał ironicznie.
-Oczywiście. Więc każdy obozowicz nosi te
koszulki, nie?
-Tak.
-To czemu ty ich nie nosisz?
-Nie
są w moim guście.
-A
ty zawsze ubierasz się tak?
-Niby
jak?
-Jakbyś
szedł na jakiś koncert rocka.
-Ja
wcale tak się nie ubieram. Rock to nie tylko czarne ubranie, czaszki i skóry.
-Oj
nie bulwersuj się tak głąbku. Ja tylko stwierdzam fakty. Jaki jest twój
ulubiony zespół?
-
AC/DC. A o co ci chodzi?
-A
byłeś na ich koncercie?
-Tak,
no ale o co...
-Bo
ubierasz się jak byś właśnie na taki koncercik szedł.
-Nie
prawda!
-Prawda.
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak,
tak, tak! Koniec i kropka!
-Zachowujesz
się jak dziecko.
-Wielki
dorosły się znalazł! Ile ty wogule masz lat? 14, 15?
Nico
zrobił lekko zadziwioną mnie.
-No
chłopie! Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie wiesz ile masz lat!
-To
zależy, urodziłem się w 1932 roku, ale czuję się i wyglądam na 14. -Że kuźwa
co?! To musiał byś mieć jakieś... nie wiem....80 lat!
-83,
dokładnie.
-Ty
to powinneś nie żyć, albo wyglądać jak ....no... 83 letni dziadek, a nie jak 14
letni przystojny emo.
-Przystojny?
-"dziadek" zapytał podnosząc jedną brew do góry.
-Nie
pochlebiaj sobie. Jak na emo jesteś dość spoko. - Usiadłam na kanapie.
-Nie
wiem czy to była obelga czy komplement.
-Raczej
ironia, głąbku.
Nagle ktoś wyszedł do
domku. To był Percy.
-Nico....o...
ja nie chcę przeszkadzać. -Zaśmiał się
-Ty
przeszkadzasz? Nigdy! –powiedziałam i puściłam my oczko.
To widocznie pomogło,
ponieważ chłopak, zarumienił się i przestał gadać jak potłuczony.
-No
więc jutro Kolejna narada w sprawie oddania się Kate za Jacka. Chciałem ci
tylko przypomnieć i zapytać no gdzie to się odbędzie.
-Przy wejściu do podziemia.
-Tego
z Haronem?
-Nie!
Tego od Orfeusza, w central parku na Manhattanie. (Chyba czegoś nie ogarniam)
-A kiedy to będzie- zapytałam
-W nocy. Żeby nikt z śmiertelników nie był
światkiem. -powiedział Percy.
-Mogę
się z wami zabrać? Proszę!
-To
nie wycieczka. No ale ja tam się nie znam. Nico co ty o tym myślisz?
W mgnieniu oka
doskoczyłam do niego i zaczęłam ciągnąć go za rękaw, mówiąc:
-Nicuś!
Proszę, ja chcę to zobaczyć!
-Masz
dziwny gust. Po za tym nie jesteś grupową.
-A
jak mój braciszek zgodzi się żebym go zastąpiła?
-To zobaczymy
Wiem że "zobaczymy
może znaczyć tak albo nie, ale i tak krzyknęłam:
-Dziękuję!
Uścisnęłam ich i
pobiegłam do domku.
***
Kiedy weszłam huknęłam
drzwiami i obudziłam wszystkich.
-Co
ty na jasnej cholery wyrabiasz - wrzasnęła Ashley.
-Nic!
Braciszku -podbiegłam go grupowego i powiedziałam- Jutro o tej porze idziesz na
Manhattan.
-Co?!
Nie ja o tej porze śpię!
-Biedulku
-pogłaskałam go po głowie- znaj mają dobroć zastąpię cię.
-Naprawdę
? Dziękuję! Jesteś super siostrą, a no i dobranoc.
Chłopak opadł na łóżko.
"Bułka z masłem" pomyślałam i położyłam się spać. Wsunie to
dzisiejszy dzień mnie mocna zmęczył.
***
Nie ma jak koszmary.
Nigdy nie bywa że ich nie mam. Śnił mi się pałac. Nie był to zwykły budynek.
Cały z czarnego lodu. Dookoła padał śnieg, więc weszłam do środka. Na środku
stał ten czarny koleś, który zabił Jacka. Czułam jak wzbiera we mnie gniew.
Chciałam go zaatakować, ale moje nogi przymarzły do podłogi.
-Biedaczka,
nie możesz się ruszyć? -zapytał udając czułość.
-Puść
mnie! Sań do walki ze mną!
-Nie
walczę z bachorami.
-Tchórz!
-Tchórze
się boją. Ja niczego się nie boję.
-To
czemu mnie unieruchomiłeś?!
-Dla
twojego bezpieczeństwa. Gdybym tego nie zrobił, życiłabyś się na mnie. Wtedy
mógłbym nie potrzebnie cię zranić. Narazie możesz się przydać. To jak będzie?
-Wolałabym
umrzeć niż, pomagać takiemu śmieci jak ty! -splunęłam na podłogę.
-Da
się zrobić.
Nagle poczułam okropny
ból, jakby tysiąc igieł wbijało mi się w wszystkie moje wnętrzności. Krew
zaczęła lecieć mi z ust i nosa. Krzyczałam z bólu i upadłam wyczerpana. Ten
pawian podszedł do mnie i podniósł mi głowę do góry. -Boli? -zapytał. -Ty
potworze. Nie jesteś człowiekiem! -Nie jestem. Jestem Mrok. Nowy władca świata!
-Chyba kpisza! Mrok spojrzał na mnie z pogardą, uderzył i pochną. Poturlałam
się po całej podłodze i walłam w ścianę. Oparłam na plecy, a on staną mi na
gardło.
-Miłych snów szczeniaku.
Kolejny bachor od pomniejszego boga, ale nie będzie z tobą większych problemów.
***
Obudziłam się z
krzykiem. Wszyscy jeszcze spali. Była 4 rano. Nie mogłam już spać, nie
chciałam. Ubrałam bluzę i wybiegłam. Nie wiedziałam gdzie pójść. Obeszłam cały
obóz do około i usiadłam na progu Wielkiego domu. Myślałam czy tylko ja mam
takiego pecha czy to cecha herosów.
-Czemu nie śpisz?
Obróciłam się i
zobaczyłam jakąś rudowłosą nieznajomą.
-Nie mogłam.
Dziewczyna usiadła koło
mnie i powiedziała:
-Jestem Rachel Elizabeth Dare.
-Miło mi. Angi jestem. Jesteś
herosem?
-Nie. Wyrocznią.
-Jest was więcej?
-Nie.
-Mieszkasz tu?
-Owszem w
grocie, ale nowoczesnej. Chcesz zobaczyć?
W sumie nie miałam nic do roboty więc
poszłam z nią.
Na pierwszy rzut oka
grota jak grota, ale w środku to po prostu jakiś mały hotelowy pokój. Telewizor,
laptop, konsole, mnóstwo świateł i sztalug. -Rozumiem malowanie to twoja pasja?
-zapytałam
-Tak. Usiądź pokarzę ci moje najlepsze "dzieła"
Rachel pokazywała mi
rysunki jakiś widoków, potworów i oboziwiczów.
-To mój ulubiony. Pokazuje mnie,
Percego, Ann, Grovera, Thalię i Nico. -Wszystkie są boskie.
-Dziękuję. Oh
muszę się zbierać, zebranie się zbliża.
-Co?! Znaczy miło było ale muszę
lecieć. Papa.
-Do zobaczenia.
Wybiegłam i ruszyłam w stronę tej dużej chaty.
Byłam już prawie przy drzwiach, kiedy wpadłam na kogoś. Przewróciłam się i pociągałam ją za sobą. Turlaliśmy się jakieś 5minut. Kiedy świat przestał
wirować rozejrzałam się i krzyknęłam . -
-Żyjemy!
-Geniusz. -teraz dopiero zobaczyłam, że to był Nico.
-O... Hej-powiedziałam.
-Cześć. A tak na marginesie: Złaź ze mnie!
-Oj sorki.
Wstałam i pomogłam snowi Hadesa, stanąć na nogi.
-Widzisz, ja po prostu zwalam z nóg! -zaśmiałam się.
-I to dosłownie. Ja muszę iść na zebranie. To do zobaczenia.
-Cześć.
Nico ruszył w stronę domu.
Znów zostałam sama, ale na szczęście zobaczyłam Jane. Widziałam że o czymś myśli, pewnie o Jacku. Smutno mi się zrobiło i podeszła się przywitać.
-Geniusz. -teraz dopiero zobaczyłam, że to był Nico.
-O... Hej-powiedziałam.
-Cześć. A tak na marginesie: Złaź ze mnie!
-Oj sorki.
Wstałam i pomogłam snowi Hadesa, stanąć na nogi.
-Widzisz, ja po prostu zwalam z nóg! -zaśmiałam się.
-I to dosłownie. Ja muszę iść na zebranie. To do zobaczenia.
-Cześć.
Nico ruszył w stronę domu.
Znów zostałam sama, ale na szczęście zobaczyłam Jane. Widziałam że o czymś myśli, pewnie o Jacku. Smutno mi się zrobiło i podeszła się przywitać.
#Nida
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz