Oczami Jacka:
Ciągle się zastanawiam,
dlaczego jeszcze nie zamknęli Nica w izolatce. Po raz drugi chciał mnie zabić
swoim mieczem, na szczęście w porę powstrzymał go Travis. Wiem że czasami
ciężko jest ze mną wytrzymać, ale to nie powód żeby mnie atakować. Miałem
wrucić do swojego "pokoju" i nabrać sił, ale znudziło mi się ciągłe
leżenie, więc postanowiłem się przejść. Nie znałem zbyt dobrze terenu poza
lecznicą, dlatego chciałem poprosić Katie o pomoc, ale zrezygnowałem, gdyż
najprawdopodbniej zaczęła już swoje zajęcia lekcyjne. Zdecydowałem się pójść po
ścieżce, która zaczynała się niedaleko jednej z chatek. Spacerowałem najwyżej
pięć minut, gdy doszedłem do jej końca. Okazało się że była tam arena
treningowa herosów. Gdy zwiedziłem okolicę, miałem zamiar wrucić do lecznicy,
lecz usłyszałem cichy płacz dochodzący zza krzaków. Zaczołem powoli skradać się
w stronę z której dochodził dźwięk.
-Lepiej nie
podchodź bo ciebie też skrzywdzę.
Stanąłem jak wryty,
nieznajomy od początku wiedział że tu jestem. Jak to było możliwe ?/!
-Kim jesteś? -zapytałem.
Zza krzewu wyłoniła się brązowooka dziewczyna o włosach w kolorze ciemnego
blądu. Na sobie miała czerwone trampki i zapinaną bluzę z kapturem. Do tego
białą koszulkę i czarne spodnie. W ręce trzymała piękną szablę.
-Jane Love -odpowiedziała
spokojnie- A ty?
-Ja nazywam się
Jack Frost. Jestem Strażnikiem Marzeń.
Moja odpowiedź wprawiła
ją w osłupienie. Nie wiem co było w niej dziwnego.
-Kim jesteś ?
-powturzyla jeszcze raz.
-Strażnikiem Marzeń.
-Czyli jednak nie
jestem jedyna...
-O czym ty mówisz? -spytałem
już bardzo zaniepokojony.
-Też służże
księżycowi. -tym razem ja nie posiadałem się ze zdumienia.-Jestem strażniczką
miłości. -To dlatego mnie wyczułaś..-wszystkie elemęty układanki zaczęły się
powoli łączyć- Niemożliwe czyli jednak przepowiednia jest prawdziwa.
-Jaka
przepowiednia?
-Chodź wyjaśnie ci
wszystko na spokojnie..
Złapałem ją za rękę z
zamiarem zabrania jej do obozu.
-Gdzie mnie
ciągniesz? Puść moją dłoń! Nie chce nikogo więcej skrzywdzić!
Czyli to ona zraniła tą
dziewczynę. Już wszystko rozumiałem
. -Spokojnie będzie
dobrze, też kiedyś miałem z tym problem. Pomogę Ci.
-Dobrze, ale
obiecaj że nie kłamiesz. Naprawdę się tym przejęła.
-Przysięgam.... a teraz
chodź.
Ruszyliśmy w stronę
obozu, droga tak jak poprzednio trwala tylko pięć minut. Wpadliśmy do lecznicy
jak huragan, mało brakowało a uderzyłbym Nica drzwiami.
-Co ty wyprawiasz?-spytał
zdezorientowany
-Nie czas na
pytania-syknąłem.-Macie gdzieś wolne pokoje?
-Tak, powinny się
znaleźć.. ale o co chodzi?
-Zaprowadź mnie do
jednego z nich.
-Magiczne słowo...
yhm?
To jest sprawa wagi
światowej,a on mnie się pyta o głupie magiczne słowo.
-Proszę, a teraz
rusz swoją mroczną dupę i pokaż mi ten pokuj! Popatrzył na mnie urażony poczym
bez słowa ruszył w stronę drugiego korytarza. Jane ciągle podążała za mną,
kurczowo trzymając się mojej ręki, jakby bała się zostac sama ze swoimi mocami,
co chyba było prawdą. Nie umiała nad nimi panować, a strach coraz bardziej pogłębiał
jej bezradność. Chciałem jak najszybciej jej pomóc. Gdy w końcu znaleźliśmy się
w pokoju, nadażyła się ku temu okazja. Kazałem jej się uspokoić, ale nawet
zabawa w bitwę na śnieżki nie pomagała Ciągle była spięta, jej moc coraz
bardziej wymykała się z pod kontroli. Nie mając innego wyjścia siadłem obok
niej i wyszeptałem kilka magicznych starżniczych zaklęć, których nauczyłem się
na wykładach Northa. Padła nieprzytomna na łóżko. Tylko to mogłem dla niej
zrobic, w innym przypadku zniszczyłaby cały obóz. Wygodnie ułożyłem ją na
materacu poczym przykryłem kocem. Nie wiedziałem jak długo moje czary
wytrzymają, dlatego wolałem poprosić o pomoc herosów. Na korytarzu spotkałem
Willa i Nica.
-Hej chłopaki mam
sprawę .. możemy pogadać. Nico najwyraźniej wzioł sobie do serca moją prośbę,
bo nie wyraził sprzeciwu.
-Dobrze,
.-odpowiedział Will.
Opowiedziałem im o całym
zajściu z Jane i o jej zdolnościach. Na razie nie wiem jak to się dalej potoczy.
~Truskaweczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz