poniedziałek, 27 lipca 2015

One-shot :3



Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za tą nieobecność. Niestety na kolejny rozdział brak weny więc dodam one-shota o Rose Black (mamie Angeli).

Miłego czytania ;)

-Co wyrzeźbić tym razem? Hmm…..Może Lillę albo róże….. Co o tym myślisz kochanie? –spytałam mojego męża.
-No.. tak, oczywiście.-odpowiedział
Jak zwykle… To właśnie mój mąż. Mój „najdroższy” Thomas. Nienawidzę go! Ożeniłam się z nim, ponieważ  ojciec chciał złączyć nasze firmy i mieć więcej pieniędzy. Maiłam wtedy 18-lat, a on 45. Brzydził mnie od zawsze. Jak wyglądał? A jak może wyglądać stary, zgorzkniały dziad?!  Ma pomarszczoną twarz, ręce i całe ciało, jest śmiertelnie blady i chodzi o lasce. Jego ciemno brązowe włosy, są prawie całkowicie siwe, ścięte na jeża i z wielkimi zakolami. Oczy ma wiecznie przekrwione o niebieskim kolorze. Ubiera się w sweterki, dlatego wygląda jak debil. Chciałabym się rozwieść, ale co ja zrobię sama z trójką dzieci?! Alimenty? Pfff…. Ten sknera nie da więcej niż 150 dolarów na dziecko. Przeciesz on jest „taki biedy”. Kochanki dużo go kosztują. Ten cap myśli, że o niczym nie wiem?  Dureń.  W każdym razie jak mam się z tego utrzymać? Nie pracuję, bo mi nie pozwala. Max, jest chory i potrzebuje specjalistycznego leczenia. Silvier, bez korepetycji nie zda do następnej klasy. Rodzice powiedzieli, że skoro mam bogatego męża, który mnie utrzymuje to powinnam się cieszyć. Kiedy się rozwiodę to nawet złamanego centa mi nie dadzą. Choćbym głodowała i mieszkała z dziećmi pod mostem. Angela nie jest jego córką. Zaraz po ślubie zaczął mnie zdradzać i bić. Kiedy pojawił się ojciec Angi, był taki wspaniały. Stalowo-zielone oczy, brązowe włosy do ramion. Był pięknie opalony i umięśniony. Jego białe zęby i krwisto czerwone usta idealnie z sobą komponowały. Miał z wygłady około 20-lat. Wiecznie modnie ubrany, obsypywał mnie prezentami. Mówił, że nasze dziecko będzie wielkie i potężne. Kilka miesięcy później, moja córka przyszła na świat, a Morfeusz mnie opuścił. Thomas się tym nie przejął. Sam miał około 10 dzieci…..
        -S…skarbie –ledwo przeszło mi to przez usta.- pójdę do dzieci.
Skłamałam. Weszłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi.
        Usiadłam koło toaletki i obejrzałam się w lustrze. Nie byłam już tak piękna jak niegdyś. Moje czarne włosy, zaczęły siwieć, a fiołkowe oczy straciły swój blask…..
        -Bzdury wyglądasz pięknie.
Obróciłam się gwałtownie. Przedemną stał mężczyzna o długich, zagarniętych do tyłu czarnych włosach. Jego oczy były ciemne, zimne i przekrwione. Wory po nimi, sprawiały wrażenie jakby nie spał od miesięcy. Zapadnięte policzki, szara cera, nienaturalnie cienkie i długie kończyny i ten szaleńczy uśmiech. Przełknęłam ślinę.
        -Kim jesteś? –spytałam cofając się do drzwi.
        -Mrok. Przyszły władca świata. Nie uda ci się wyjść.- powiedział bawiąc się kluczem, który przed chwilą był w zamku.
        -Wynoś się stąd, bo….- nie do kończyłam, nieznajomy, przykuł mnie do ściany i podłożył nóż do gardła.
        -Nawet nie wiesz jak może ci zaszkodzić bycie moim wrogiem. –warkną. –Za kilka lat dojdę do władzy i zniszczę wszystkich moich wrogów. Niestety nie dokonam tego bez twojej córeczki. –nagle poczułam że dostaje gęsiej skórki. –Jeśli zostanie tutaj Morfeusz prędzej czy później, zabierze ją do obozu, a w tedy będzie na późno. Musi być po mojej stronie.
        -Nigdy!
-Zobaczymy. –zamruczał i pocałował mnie. –Jeszcze się zobaczymy Rose w bardziej sprzyjających warunkach. –warkną mi do ucha, po czym znikną w czarnej mgle.
Od razu złapałam klucz i otworzyłam drzwi. Pobiegłam prosto do córki, ale kiedy weszłam do pokoju jej już nie było.
        -Angi!!!!!!!!!!!- ryknęłam
Byłam w rozpaczy. Wzięłam najbliżej leżące ostre nażęcie i ruszyłam do męża.
        -Kochanie..- tyle zdołał powiedzieć zanim wbiłam je w jego pierś. Cięłam tak długo, aż nie byłam pewna, że nie żyje. Byłam cała w krwi. Usiadłam koło niego i wrzasnęłam:
        -To twoja wina! –po czym go pocałowałam. – Wiesz, że się rozwiodę z tobą? Tak kochanie. Nie układa nam się, prawda? –zapytałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi. – Moja córka…. Kocham ją najbardziej na świecie. Ona wróci, prawda? Oh, oczywiście. Ty też ją kochasz. Jest dla ciebie jak córka….

Rozmawialiśmy tak, aż do rana. Wtedy przyszła sąsiadka i zadzwoniła na policje. Nie wiem o co jej chodziło. Przeciesz rozmawialiśmy spokojnie. Zabrali Max’a i Silviera’a. Mnie zawiśli na policję. Nie dojechałam tam. Był wypadek i Mrok mnie zabrał… tak to był on.
        -Gdzie idziemy?- zapytałam
        -Do domu.
        -Do domu.....-powtórzyłam i wtuliłam się w niego.

 
#Nida